poniedziałek, 25 lipca 2016

Attack on Titan | Nadzieja /1

Zmiany 

W tej części ( bo planowana jest druga B) ) Levi ma 23 lata. W czasie obrony Trostu - 30 ( Mój wymysł żeby nie było ) Jak już może wspominałam, jest to ok. 4 lata po przyjęciu go do zwiadowców i 7 lat przed wydarzeniem związanym z obroną Trostu. 
Piszę to dla sprostowania sytuacji bo wdrążałam tu dużo zmian. Żeby nie było informacje związane z postaciami też zostaną trochę zmienione i będą aktualizowane w związku z sytuacjami w rozdziałach.

Miłego czytania ;)

Rozdział. 1. Inny naród - Jeonsa cz. 1

Levi P.O.V

Kolejna wyprawa za mur, niby taka sama jak reszta ale jednak inna. Jesteśmy w drodze już od 2 godzin i nie zaatakował nas żaden tytan. Jednak plan Erwina działa. 
Te cztery lata minęły tak szybko. W tym czasie nieźle się dorobiłem, nie przeczuwałem że zajdę aż tak daleko. Własny oddział i to jeszcze najważniejszy, przydomek najsilniejszego żołnierza ludzkości. Gdyby tylko Farlan i Isabel mnie teraz widzieli ... W zasadzie to mój oddział pomaga mi o nich zapomnieć, jeśli chce być szczęśliwy, muszę zapomnieć.

- Nie zastanawia was fakt że, jeszcze nikt nie wystrzelił flary ? Nie wydaje się to wam dziwne ? - Eld zaczął nabierać podejrzeń. Rzeczywiście trochę to dziwne i inne ale przecież nikt nie powiedział że każda ekspedycja musi być identyczna.

- Nie zadawaj pytań tylko skup się na robocie - odburknąłem.

Droga przebiegała sprawnie. Od czasu do czasu widywaliśmy czerwone flary ( wykryto obecność tytana ) z różnych stron. Mieliśmy wielką nadzieje że wszystko przebiega dobrze i nie potrzebują pomocy. Po kolejnych dwóch godzinach badania terenu, została zarządzona przerwa. Tradycyjnie usiadłem na znalezionej ławce i popijałem herbatę słuchając tego co inni mają do powiedzenia.
Szczerze ? Nie lubiłem tych bredni. Nie przepadałem za nikim tutaj. Nie chce budować nowych znajomości, bo wiem że mogę ich stracić jak poprzednich ... Petra postanowiła przejść się do Keith'a po informacje dotyczące dalszej trasy. Siedzieliśmy tak jeszcze 10 minut póki nie przybiegła do nas z informacjami od generała. Wydawała się zaniepokojona.

- Złe wieści - coś musi być na rzeczy. Możliwe że nadciąga jakiś tytan lub gorzej, odmieniec.
Byłam u generała i pytałam go o trasę. Okazało się, że zgubiliśmy trop, nie wie jak wrócić.

Zdębiałem. Nie wie jak wrócić ? On się śmie nazywać generałem ?! Jeśli teraz nikt mnie nie uspokoi to do niego pójdę i wygarnę co myślę. Jednak dałem radę, spokojnie wstałem z miejsca a inni obdarowali mnie zaskoczonymi spojrzeniami. Gunther wstał razem ze mną i starał się mnie uspokoić, chociaż wcale nie miałem aż tak agresywnych zamiarów jak on myślał. Podszedłem do Keitha, a ten jakby nigdy nic :

- Levi, mogę w czymś pomóc ?

Popatrzyłem na niego przez chwilę moim wzrokiem zabójcy a potem przeszedłem do rzeczy.

- Zgubiłeś drogę do Shinganshiny i nie mamy jak wrócić ?!

Zaczerpną powietrza do płuc, westchnął i powiedział.

- Levi, właśnie staramy się zorientować w terenie, spokojnie nie pierwszy raz to się dzieje. Zaraz będzie po wszystkim.

Czułem na sobie wzrok innych żołnierzy, nie ukrywam, byłem zły. W końcu nie na co dzień dowódca gubi drogę powrotną. Plus jest taki że prawdopodobnie odkryliśmy nowy teren. Orientacja zajęła godzinę, mam nadzieję że wiedzą gdzie jadą. Kiedy wszyscy mieliśmy ruszać, ktoś krzyknął :

- Człowiek na horyzoncie ! Zauważono człowieka ! - człowiek ? Co do cholery się dzieje ?

Rzeczywiście, zszedłem z mojego konia i udałem się w stronę którą wskazywał jeden z żołnierzy. Potem tylko przyglądałem się z trudem, jadącemu na koniu i zmęczonemu mężczyźnie idącemu w naszą stronę.
Postanowiliśmy go sprawdzić, więc wysłaliśmy dwoje ludzi aby mu pomogli. Daliśmy mu trochę jedzenia i picia a jego koniowi podaliśmy wiadro z wodą. Z tony kurzu i brudu, którego miał na sobie można było dostrzec skrzydła wolności na jego plecach i ramionach.

- Kim jesteście, z kąt przybywacie i jakimi intencjami ? - zaczął dopytywać się generał.

Chłopak wstał, otrzepał się z kurzu i zasalutował.

- Harry Umari, dystrykt Nora, proszę pana ! - Nora ? Nigdy nie słyszałem ? Co to za człowiek ?

- Że z kąt jesteście ? Nigdy nie słyszałem o takim miejscu. Śmiesz kłamać dowódcy w żywe oczy ?!

- Nie, darujcie, już dwa tygodnie tak idę z trudem unikając tych potworów. Szukam drogi do domu.
Dystrykt Nora to moje rodzinne miasto, tam się urodziłem i wychowywałem. Nie zna pan ? Nora, mur Echiko, Jeonsa ? - o czym on do cholery papla ?

- Jeonsa ? Sądzę że nasz władca będzie coś o tym wiedział ... - co tu się dzieje ?

- Jeśli nie jesteście zwiadowcami z Jeonsy, to znaczy że jesteście z Kabe ! To ten drugi ród który także ma trzy mury jak nasz. On naprawdę istnieje ? Myślałem że to tylko legenda.

- Kabe ?

- Tak się u nas na was mówi. Jesteście legendą, podobno macie niesamowitych żołnierzy i waleczny naród. Jeonsa jest znana z ludzi o genialnych umysłach i niesamowitych strategiach. Wiele ludzi twierdzi że jesteście legendą, że nie ma aż tak potężnych żołnierzy, chyba się mylili. Gdy byłem mały zawsze chciałem poznać takiego żołnierza,

Nie wygląda jakby kłamał. Jego blask w oku świadczy o tym że mówił prawdę i naprawdę był szczęśliwy pomimo jego stanu. Hange która stała obok niego, uśmiechnęła się do niego i popatrzyła w moją stronę.

- Możliwe że, twoje marzenie właśnie się spełnia. Harry, poznaj Levi'a. Najsilniejszego żołnierza ludzkości.

Harry popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. Już wiem co sobie myśli. ,, To jest najsilniejszy żołnierz ludzkości ? Taki niski kurdupel jest najlepszym żołnierzem ?!" Każdy kto widział mnie po raz pierwszy tak myślał. Chociaż kogo to obchodzi. Nagle Harry powiedział coś co mnie zerwało z tropu.

- To zaszczyt spotkać nadzieje ludzkości. W Jeonsie też mamy najlepszego żołnierza, ale pewnie nie jest aż tak dobra jak ty, panie Levi.

Powoli zaczynam go podejrzewać. Czy on przypadkiem nie chce się podlizać ? Kto wie. W końcu postanowił odezwać się Erwin, wstał ze swojego krzesła i podszedł do odnalezionego.

- Powiedz, panie Umari. Pozwolimy ci jechać z nami, poprosimy naszego władce aby skontaktował się z waszym, jestem pewien że mają kontakt. W zamian za to, ty pojedziesz z oddziałem Hange Zoe i opowiesz jej o Jeonsie, dobrze ?

Tego blondyna chyba poniosło. A jeśli to nasz wróg ? Chce nas zniszczyć ? Jest człowiekiem-tytanem ?! Erwin zauważył że mi się nie podoba ten pomysł, jednak kiwną do mnie porozumiewawczo głową co oznaczało że ma to pod kontrolą. Potem wyruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem nie było tak kolorowo. Straciliśmy paru żołnierzy a kilkanaście zostało rannych, Gdy dojechaliśmy, tona gapiów zebrała się by nas powitać i oczywiście dać swoje kwaśne komentarze o tym że pewnie znów niczego nie dokonaliśmy. Oj mocno się mylili. Gdy dojechaliśmy do bazy, podszedłem do Erwina. Muszę wyjaśnić z nim tą sytuacje.

- Erwin. Co to miało być ?

- W sensie że co, Levi ?

- To z Harrym. A co jeśli ściemnia ? Co jeśli jest człowiekiem-tytanem i chce nas wybić, zabić. Oczywiście ja bym go powstrzymał, taki gnojek nie miałby ze mną szans. Ale co jeśli będzie za późno Erwin ?

- Posłuchaj. Zależy mi na tym byśmy mieli sojuszników. Jeśli zdobędziemy kontakt z Jeonsą będziemy mieli szansę się zjednoczyć. Po za tym mówił że też mają żołnierza ludzkości, kto wie, może gdybyście się zjednoczyli to byliście by nie do pokonania ? Pomysł o przyszłości. Po za tym, gdyby to co mówisz okazało się prawdą, ty zabiłbyś go bez większego problemu, w końcu już widziałem twoją furię.

- Nie wierzę, że Keith się na to zgodził.

Odszedłem z grymasem na twarzy. Czasem go po prostu mam dość, gdyby nie śmierć Furlana ... agh ! Przypomniałem sobie ! Niech to szlag. Oluo widocznie zauważył że jest ze mną coś nie tak. Idioto nie uczono cię żeby nie wpieniać mnie kiedy jestem zły ?

- Levi, wszystko w porządku ?

- Ta, chyba tak. Po prostu przypomniałem sobie pewną rzecz z przeszłości. Nic poważnego... Gdzie reszta ?

- Poszła pokazać Harremu okolice. Jest mega zafascynowany, ciekawi mnie jak jest u nich.

- Chyba będę musiał uwierzyć w te jego bajki. Wiadomo kiedy Harry ma spotkanie z królem ?

- Podobno jedzie tam z generałem jutro,

- Tak szybko ? Władca widocznie też uwierzył. Ale .. skoro zamierza się spotkać to można uznać, że po części to prawda.

Następnego dnia ...

Następnego dnia zwiadowcy mieli wolne. Ja z uwagi na to że większość osób się leniła, wziąłem moją miotłę i poszedłem zamiatać. Było to rozluźniające zajęcie, jednak czasem przypominało mi o moich zmarłych przyjaciołach, bądź mojej zmarłej rodzinie. Chociaż jestem tu już 4 lata, to i tak niestety nigdy nie zapomnę tej dwójki.

Czas szybko mijał. Udało mi się wysprzątać prawie że całą bazę. Ok. 18:00 przyjechał Harry z dowódcą. Oczywiście każdy zerwał się z miejsca i podszedł aby dowiedzieć się co udało się załatwić. Ja przysłuchiwałem się temu z daleka. 

- I jak?  Co ustalone? - Wypytywała jakaś zwiadowczyni. 

- A więc, wysłał list gołębiem i kazał czekać. Na razie nie wiemy co dalej się potoczy. Wezmą nas kiedy przyjdzie list od władcy Jeonsy.

Wysyłanie gołębiem ... zawsze wątpiłem w ten sposób komunikowania się, ale słyszałem że ponoć jeszcze nigdy nie zawiódł. Nie sądziłem że Jeonsa może być prawdą. Jedyne co robić to tylko czekać i zająć się posprzątaniem tej zakurzonej rudery.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odtajnione Informacje ( tak, będę takie robić abyście mogli więcej się dowiedzieć o moich wymysłach ) 

Gołębia Droga - władca ,,Kabe " ma kontakt z władcą Jeonsy. Kiedy chcą się porozumieć, wysyłają listy poprzez specialnie szkolone gołębie. Sposób ten jeszcze nigdy nie zawiódł z uwagi na to że tytani nie interesują się innymi stworzeniami prócz ludźmi.
------------------------------------------------------------------------

Tydzień później ...

- Levi jak ty możesz tak sprzątać ? Nie nudzi cię to ? - zapytał mnie Oluo, który siedział przy stole popijając gorącą herbatę. 

- A jak ty możesz pić w taki sposób gorącą herbatę bez poparzenia przy tym języka ? - nie denerwuj mnie człowieku ...

- Odezwał się lepszy ... pedant - ostatnie powiedział cicho ale nie na tyle bym nie usłyszał.

Zaprzestałem zamiatanie moją miotłą i odwróciłem głowę w stronę Oluo. On śmie mnie obrażać ? Wiem, że jest dobrym żołnierzem i dlatego jest w mojej drużynie, przymykałem oko na jego obelgi w moją stronę ale teraz przegiął. I nie obchodzi mnie to że jest ode mnie wyższy.

- Co powiedziałeś ? 

- To że nawet jeśli jesteś żołnierzem ludzkości, to jesteś pedantem. Nie wspominając o tym co ze sobą robisz. Nie zależy ci na nikim tylko na swojej reputacji wśród ludzi. 

W tej chwili zostawiłem moją miotłę na ziemi i podszedłem do niego. Miałem chęć mu przylać. 
W ostatniej chwili przyszła Petra.

- Co wy robicie ?! Uspokójcie się w tej chwili. Jesteśmy zwiadowcami a nie gangiem bójek. 

Masz szczęście, staruchu. Dziś nic ci się nie stanie. 

- Levi możesz przestać ? Widzę że myślisz o zemście. Daruj sobie. Jesteś poważnym żołnierzem czy zabawką do manipulacji ? Pomysł ...

Przyznam że Petra miała gadane. Ma racje, jestem poważnym żołnierzem. Muszę się ogarnąć. 

- Po za tym, Harry przyjechał ze stolicy. Mamy wieści, generał kazał stawić się wszystkim na placu, teraz.

Odstawiłem miotłę pod ścianę i poszedłem za towarzyszami. Na placu o dziwo, nie panował harmider. Ustawiliśmy się, stanąłem w pierwszym rzędzie, jak inni dowódcy oddziałów. Przed nami stał już generał razem z Harrym obok. 

- Słuchajcie żołnierze ! Może wiecie, może nie, ale zostaliśmy z tym oto żołnierzem wezwani do stolicy, by pomóc mu wrócić do domu. - nie rozumiem po co ten cały teatrzyk. Kogo to obchodzi ?

- W otrzymanym liście, dostaliśmy nie tylko informacje o tym że Umari wróci do domu, ale także szansę na to, byśmy zyskali sojuszników. Za tydzień, przyjadą do nas zwiadowcy z Jeonsy i ocenią czy warto nam zaufać. Dlatego żołnierze, będziecie ze sobą współpracować w łączonych oddziałach. Macie być godni zaufania zrozumiano ?!

- Tak jest ! 

Tak oto za tydzień, będę musiał dzielić z kimś oddział. Nie chce tego, bo nie chce komuś zaufać. Ale to tylko dla dobra ludzkości, potem i tak o tej osobie zapomnę. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz