Rozdział .3. Musicie się polubić - Treningi cz.1
- To ,,, widzimy się na jutrzejszych treningach ?
- Wygląda na to że tak.
Okey, ta rozmowa była inna. Dlaczego wydaje mi się że nie jest aż taki zły ? Zobaczymy jutro ...
Następnego dnia ...
Kiedy wstałam rano czułam się, inaczej. Wiedziałam że w Kabe będzie inaczej, ale to nie jest takie złe. Rano obudziły mnie ptaki i światła słoneczne. Na krześle spoczywał mój mundur, oczywiście oczyszczony z brudu po tej 6-dniowej drodze. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z mojego pokoju, Fajnie jest być kapitanem, kocham to uczucie, uczucie odpowiedzialności, poczucie uwagi. No i nie musisz dzielić z kimś pokoju. Zaczęłam iść przed siebie, szłam pewnym krokiem, póki nie uświadomiłam sobie że nie wiem gdzie jest jadalnia. Świetnie. Zaczęłam błądzić po korytarzach, zaglądałam do większości pomieszczeń. W pewnym momencie miałam dość. Postanowiłam poprosić kogoś o pomoc. Obok mnie znajdowały się drzwi, zgaduję że do czyjegoś gabinetu. Miałam już pukać ale zawahałam się. Kto normalny siedzi w gabinecie o 05.00 rano ? No trudno, warto próbować. Prawie zawału dostałam jak usłyszałam zimne ,, no idę, idę ". Z kątś kojarzyłam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć z kąt. Chwilę potem dostałam odpowiedź. Drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłam przed sobą niższego ode mnie bruneta. Tak, niestety to on.
- Czego chcesz ? Myślałem że ostatnie czego chcesz to mnie widzieć.
- Bo tak jest
- Więc po cholerę tu przylazłaś ?
- Głupio mi to mówić ale ... potrzebuję pomocy okey ?
Spuściłam głowę bo naprawdę było mi głupio pytać kogoś takiego o pomoc. No ale trudno, nie mogę tu błądzić wieki.
- Zgubiłam się ... nie wiem gdzie jest jadalnia i teraz tu błądzę. Znalazłam pierwsze lepsze drzwi i okazało się że są od twojego gabinetu .. i teraz stoję tu i proszę o pomoc.
Levi patrzył na mnie jeszcze przez moment z lekkim zdziwieniem a potem westchnął, zamknął drzwi od gabinetu i zaczął kierować się w stronę schodów.
- Zamierzasz coś zjeść czy tu tak sterczeć ?
Westchnęłam i dogoniłam go szybkim krokiem. Droga była pełna ciszy.
Nie spodziewałam się tego że mi pomoże, raczej że zamknie drzwi z powrotem a ja będę musiała szukać pomocy dalej. Martwię się tylko jednym ...
- Um ... Levi ? - zaczęłam nieśmiało. O boże, czym ja się stresuje, przecież to pewne że powie.
- Czego ?
- Pewnie nie ma sensu cię o to prosić, ale można zaryzykować.
- O co ci chodzi ?
- Możesz nie mówić innym, że poprosiłam cię o pomoc ?
- Pf, a co ? Dla panny idealnej proszenie o pomoc to jakiś problem ? Wstyd ?
- Nie, tylko. Ugh, to prywatna sprawa okey ?!
No przecież nie powiem mu wszystkiego. Nie ufam mu. Jest dziwny, raz wredny i pedancki a raz pomocny i w miarę znośny. Ciekawe czy jego oddział mu ufa ... może trochę lepiej ich poznam.
Jeśli chodzi o mój problem w stosunku do mówieniu o pomocy, nikt o tym nie wie, tylko Julie z Magdą. Tylko im ufam. A no i mój brat też wie. Ciekawe co u niego, rodzice pewnie się bardzo martwią. Ale powinni dostać list że nic mi nie jest. Gdy doszliśmy na miejsce, Levi otworzył masywne drzwi i wszedł do pomieszczenia, ja szłam zaraz za nim. Potem z kierował się w stronę kuchni i krzyknął do mnie,
- Siadaj przy stole, zaraz przyniosę ci herbatę i chleb!
- Przecież sama mogę sobie przynieść śniadanie !
- Tak ? A wiesz gdzie to wszystko się znajduje czy zapomniałaś że tu jest inaczej niż u ciebie?
Po tym zamarłam. No przecież, kompletnie zapomniałam. Usiadłam zrezygnowana z założonymi rękami i słuchałam jak Levi krząta się po kuchni.
- Ha! Tak myślałem.
Wygląda na to że dobrze się bawi drwiąc ze mnie. Chwilę później niczym kelnerka, położył na stole dwa talerze, z dwiema kromkami chleba na każdym oraz dwie filiżanki herbaty. Oczywiście potem doniósł masło i warzywa oraz sztućce. Usiadł przy stole i zaczął pić swój gorący napój. Ja zabrałam się do jedzenia. Posmarowałam chleb masłem, a potem widelcem napiłam na pomidora. Zaczęłam jeść ( bo co innego mogłabym robić z jedzeniem ? ) Chwilę potem usłyszałam głos Levi'a.
- Jak ty jesz ?
- O co ci chodzi ? Przecież jem normalnie.
- Nie, jesz jakbyś była szlachcianką albo pochodziła z rodziny szlacheckiej. To mnie śmieszy, bo chociaż jesz śniadanie to z ogromną kulturą jakbyś jadła u króla.
- Levi, zaskoczyć się czymś ? Pochodzę z rodziny szlacheckiej, to moje przyzwyczajenie tak jeść. Nic na to nie poradzę.
Wzięłam kolejnego gryza przyglądając się przy tym zdziwionemu Levi'owi. Może na zdziwionego nie wyglądał, ale widziałam to w jego oczach. Swoją drogą, ma bardzo nie typowy kolor oczu. Nie wiem czy są to niebieskie, czy czarne. Może zielone albo brązowe. Są takie inne. Typowe dla jego charakteru.
- Mam coś na twarzy ?
Kurde, zauważył.
- Przepraszam, tylko tak się zamyśliłam ... masz bardzo nie typowy kolor oczu. Mówił ci to ktoś ?
Zignorował moją wypowiedź i wrócił do śniadania. Pf, na mnie mówi że śmieszy go moje kulturalne zachowanie a sam nie może wykazać się kulturą. O 12.00 wszyscy ustawiliśmy się na niewielkim polu. Dziś pierwszy trening. W oddali widać było las, Magda oczywiście już rozszyfrowała co to za trening i teraz zakłada się z Julie o to która ma racje. Gdy już wszyscy byli na miejscu, generałowie stanęli naprzeciw nas i zaczęli ogłaszać.
- Z uwagi na to że planujemy współprace, chcemy sprawdzić jak pracujecie w grupach dzięki treningom. Treningi będą różnego rodzaju. Dziś - Wspólne zabijanie tytanów. Będziecie w grupach ćwiczyć na manekinach tam w lesie.
W tym momencie zachciało mi się śmiać, ponieważ Julie nachyliła się do Magdy i szepnęła jej
- A nie mówiłam.
Chociaż szeptała, to ja i tak zdołałam to usłyszeć. Już wyobrażam sobie minę Magdy.
- Sprawdzimy także skuteczność oddziałów. Będziecie wyruszać parami.
Wszyscy rozeszli się po swój sprzęt do manewrów. Kiedy byliśmy gotowi, zaczęli wywoływać nazwiska żołnierzy do zadania. Czyli będę musiała zabijać tytany z tym pedantem u boku, po prostu super. Okazało się że oddział specialny startuje jako ostatni, przynajmniej kapitanowie wyruszali pierwsi z oddziału. Ja przez ten czas gadałam z Magdą i Julie póki nie przyszła ich kolej, lub ktoś ich nie wezwał. Ok. 16.00 była moja kolej. Doczekałam się. Stanęłam obok Levi'a i czekałam na rozkaz wyruszenia. Kiedy taki wystąpił, jak burza ruszyliśmy do przodu. Pokaże mu na co mnie stać!
Sprawnie wykonywałam ruchy, zaczepiałam linkami o gałęzie w poszukiwaniu ofiar. Nareszcie, przed moimi oczami pojawił się pierwszy manekin. Zwiększyłam tempo przemieszczania się, by zwiększyć moją głębokość cięcia na karku. Jeśli chce się wykazać, muszę mu pokazać jak głębokie cięcia zadaje mój sposób. Lekko przekręciłam się na lewo i przygotowałam moje miecze. Nie mięło 5 sekund a kark manekina był przecięty moimi mieczami. Poszło gładko i szybko. Zaczęłam szukać dalej.
Levi P.O.V
Leciałem szybko, ale nie za szybko. Musi zaraz coś tu być. Skręciłem trochę w lewo, dawno trenowałem na manekinach. Za chwilę ujrzałem mój cel. Aby wycelować w kark, musiałbym się obrócić, spokojnie, nie takie rzeczy już się robiło. Kiedy byłem przygotowany na skręt, znowu. Znowu ona. Jak ona osiąga taką prędkość. Przyrzekam, nawet ja nie umiem takiej osiągnąć. A ona, prawie niewidoczna, przecięła kark wręcz idealnie. Gratulacje, jeszcze trochę, i zyskasz u mnie szacunek, Natalio Sakai.
Natalia P.O.V
Zabiłam jeszcze paru tytanów, To było proste jak bułka z masłem.
Potem wróciliśmy, Levi leciał za mną, więc przyleciał zaraz po mnie.
- Robota skończona.
Odrzekłam z dumną miną. Nie wiem jak inni, ale ja jestem zadowolona ze swojej roboty,
- Źle.
- Co?!
- Mówię że jest źle. Powinniście współpracować i razem zabić manekiny, a nie pracować samodzielnie. Rozumiem że słabo wam idzie praca w grupach, ale musicie się do tego przyzwyczaić.
Dlatego jutro, kiedy wszyscy będą mieć wolne, wasza dwójka przyjdzie tu jeszcze raz i zrobi to zadanie jak należy.
Nie mogłam uwierzyć. Mam zabijać tytanów, z nim ?! I to jeszcze przepadnie mi dzień wolny.
- A co jeśli się nie dogadujemy ? Jak mamy pracować jeśli za sobą nie przepadamy.
Levi czytał mi chyba w myślach. To samo miałam na myśli. Przecież to niemożliwe, pracować z osobą której wręcz nie znosisz.
- W takim razie, musicie się polubić. Inaczej nie pozwolimy wam wyjechać za mury i będziecie musieli wykonywać dodatkowe prace. Radzę zacząć od dziś, za mało się znacie, musicie się poznać lepiej a być może znajdziecie wspólne tematy i pasje.
Że co ? Ja mam z nim się lepiej poznać ? Przecież już wiem że jest pedantem.
Generał Shadis mnie zadziwia. No ale chyba muszę podjąć się tego wyzwania.
Odwróciłam się w jego stronę z założonymi rękami i popatrzyłam złowieszczym wzrokiem.
Levi za to nie wykazywał żądnych emocji, jakby to była jakaś nowość.
Chwilę potem odwrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie, Eee co ?
Stałam wryta bo nie wiedziałam co się dzieje. Przepraszam ale gdzie ja niby mam teraz iść ?
- Idziesz czy będziesz tak sterczeć ?
Popatrzyłam znowu przed siebie, zauważyłam Levi'a który stał odwrócony do mnie z pytającym wzrokiem. Tak jak dziś rano, podeszłam do niego i razem szliśmy przed siebie.
- Levi, gdzie my w ogóle idziemy ?
- Do jadalni na herbatę, chyba nie sądziłaś że będę z tobą gadał kiedy mnie suszy.
- Czyli ty na serio zamierzasz mnie poznać ?
- No raczej, nie mam wyjścia. Nie zamierzam przez ok. dwa miesiące nic nie robić lub zajmować się cuchnącymi obowiązkami.
- No w sumie, ja bym nie wytrzymała bez wyjazdów za mury.
- Więc czemu się denerwujesz, przecież nie musisz mówić mi wszystkiego. Wystarczy tylko że cudem się polubimy i zaczniemy współpracować.
Parę minut później, znajdowaliśmy się w jadalni. Oczywiście Levi znowu mnie wyręczył w robieniu herbaty, ponieważ nadal nie wiem gdzie ona jest. A jak chciałam się dowiedzieć to mi surowo zabronił i powiedział że na bałaganie. Znów siedzieliśmy przy stole, naprzeciw siebie. Nie wiedziałam o co pytać, mało mnie interesuję jego życie i zainteresowania. W końcu on zaczął.
- Powiadasz że jesteś z szlacheckiej rodziny ?
- Ym, tak.
- Ciekawie. Jak to jest ?
- Żyć jako córka szlachcica i plotkary ? Em, nie ciekawie.
- Jeśli lubisz co dzienne wypady do ,, przyjaciół " twojej matki i na siłę zabawianie się z ich dziećmi lub kochasz ckliwe sukienki z tym cholernym gorsetem. To tak. Nie wspominając o tym co ze mną robiła gdy miałam 12 lat ...
- No co robiła, ja słucham.
- Ty serio ?
- Możesz się dziwić ale mnie nawet zainteresowała ta historia.
- Em a więc, w wieku 12 lat matka zaczęła mnie umawiać na ,, randki " Przedstawiała mnie samym lalusiom, nie było tam nikogo kto by mnie zainteresował. A matka oczywiście chciała żebym wyszła w przyszłości za bogatego idiotę w rajstopach.
- Przez ile lat cię tak katowała ?
- Przez 3 lata. Kiedy miałam 15 lat sprzeciwiłam się i poszłam spełniać marzenia do korpusu zwiadowczego. Nadal uważa że to co robię jest głupie i powinnam odejść. Ale tego nie chce. Nawet jeśli mam w przyszłości zostać starą panną. A ty Levi. Jak twoja rodzina ?
- Moja ... rodzina ? Natalia to jest ...
- Dla ciebie ciężki temat ? Spoko, rozumiem.
- Co ? Nie zaczniesz naciskać ?
- Eee, nie ? Uwierz, dzieciństwo mojej przyjaciółki to też dla niej trudny temat i dopiero po roku przyjaźni mi o tym powiedziała. Wiem co przeszła a widząc jak zareagowałeś na to pytanie, wiem że to ciężkie. Dlatego nie chce by coś się pogorszyło.
- Wiesz co, nie sądziłem że potrafisz tak rozumieć ludzi.
- To źle ?
- Nie, nawet dobrze. Masz rodzeństwo ?
- Brata, dzięki niemu sprzeciwiłam się matce. Dla niego spełniam marzenia. Wierzy że kiedyś znajdę kogoś idealnego dla mnie i nie będę sama. Kiedy wyjeżdżałam tutaj, powiedział mi bym miała oczy otwarte, ponieważ to może być osoba nawet z tond. Wątpię w jego słowa. Nie ma nikogo kto by do mnie pasował. Dobra a teraz ty powiedz coś o sobie bo to ja ciągle gadam i nic o tobie nie wiem.
- Powiedzieć ci coś czego o mnie nie wiesz ? Jestem człowiekiem tajemniczym, w zasadzie 90% ludzi tutaj wie o mnie tyle ile ty. Jedynymi osobami które wiedzą o mnie najwięcej, są Hange Zoe i Erwin Simth. Uwielbiam sprzątać.
- Uwielbiasz sprzątać ? - zaczęłam lekko się śmiać.
- Tak, co w tym śmiesznego, to moja pasja.
Może mi się przewidziało, ale widziałam cień uśmiechu.
- No okey, w porządku. Myślałam że to będzie coś w stylu, moją pasją jest obrażanie ludzi, często pobijam rekordy kamienności mojej twarzy.
Tym razem widziałam to na pewno. On się lekko uśmiechnął.
- Nie sądziłem że jesteś osobą z poczuciem humoru. Wiesz, nie jesteś taka najgorsza za jaką cię uważałem.
- Ty też nie jesteś taki najgorszy,
Potem gadaliśmy o jakiś bzdetach. On naprawdę nie jest taki zły. Chyba zaczynam go lubić, lubić jako przyjaciela, I on chyba mnie też. Potem nawet mnie odprowadził po pokój, bo nie zdążył mi czegoś opowiedzieć. Opowiadał o tym jak Hange jest dziwna i o tym jak Erwin jest nie znośny.
- Dzięki, że odprowadziłeś mnie pod pokój.
- Spoko. To ja już idę.
Obrócił się na pięcie i zaczął iść zapewne do swojego pokoju. Ja jednak, chciałam jeszcze coś dodać.
- Levi, jutro im pokażemy kto tu rządzi.
- No raczej. Dobranoc ...
- D-Dobranoc ...
On mi powiedział dobranoc ? Co mu się stało, aż tak mnie polubił przez ten wieczór. Widocznie uznaje mnie już za koleżankę. To chyba dobrze. Jutro, pokażemy że jesteśmy zgranym zespołem.
To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi ...
Ale mega ♥_♥ Next...! ♥
OdpowiedzUsuń