wtorek, 30 sierpnia 2016

Przeniesienie ?

Hey Mieszczuchy :)

Ostatnio niczego tu nie piszę i ma to wiele powodów.
Głównie dlatego że zaczęłam pisać na Wattpad.
Jak na razie możecie przeczytać tam moje recenzję anime, lecz w przyszłości będą tam moje opowiadania.
Takie jak np. Attack on Titan | Nadzieja. Tylko będzie trochę inna, gdyż mam inne plany na tą książkę xD
Więc jeśli czytać AoT u mnie to zapraszam w przyszłości na kontynuacje tej historii na moim wattpadzie.

Wchodź i czytaj : Juliet_Ayran-Yaeger

środa, 17 sierpnia 2016

Attack on Titan | Nadzieja /8

Rozdział .8. Jesteś pierwszą osobą ...

Jak na razie najważniejsze jest przekonanie tej laluni w jakiś ckliwy sposób. Kto wie ? Może ma tam kogoś ważnego dla niej ? Zobaczy się ...

Natalia P.O.V

3 tygodnie później ... 

Było ciemno ... ciemna nicość. Jedyną istotą byłam ja. Gdzie ja jestem ? Co to ma być ?
Nagle znalazłam się na otwartej przestrzeni. Padał deszcz i to dość ostro. Wiał silny wiatr, nic nie było widać prócz paru centymetrów przestrzeni. Nagle przemieściłam się w miejscu. Po chwili usłyszałam znajomy głos. I to bardzo znajomy. Zaczęłam się zastanawiać ... do kogo on należy.
Czyżby był to .... Levi ? Bardzo prawdopodobne ... jednak coś tu nie pasuje. W tym głosie słyszałam ... troskę, zmartwienie. To do niego nie podobne. Jednak tak, to z pewnością był on. Skupiłam się by wysłuchać, co on w ogóle nawołuje. Po chwili zastanowienia uświadomiłam sobie .. że on wykrzykuje moje imię.

- Natalia! Natalia !

Potem, sama nie wiem dlaczego. Zaczęłam biec przed siebie i krzyczeć tak jak on.

- Levi! Levi!

Po chwili ujrzałam właśnie jego. Biegnącego przed siebie, z włosami mokrymi od deszczu. W mundurze ubrudzonym krwią. Widać było że był zmęczony po ciężkiej walce, a na jego twarzy malował się cień niepokoju. Pierwszy raz widzę to uczucie na jego twarzy. Był coraz bliżej mnie. Nagle! Przebiegł przez mnie. Spojrzałam w tył, w stronę w którą biegł czarnowłosy. I co zobaczyłam ... Levi'a klęczącego na ziemi, przed jakimś ciałem. Podeszłam by się przyjrzeć. Nie mogłam uwierzyć. Ciało które w tej chwili trzymał Levi ... należało do mnie. Ale jak to ... ale ... co? To musi być snem. Co ja plotę! Koszmarem. Jedyne co mnie niepokoi, to fakt że to wygląda bardzo realistycznie. Patrzyłam wryta na Levi'a, który miał pełno łez w oczach, przytulającego nie przytomną mnie. Po chwili znowu nastała ciemność, tak samo jak na początku.

- Co tu się dzieję ?!

Biegłam przed siebie, by znaleźć jakimś cudem wyjście z tej ciemności. To było straszne.
Co tu się kurna dzieje ?! W pewnej chwili, w oddali zauważyłam sylwetkę dziewczyny. Miała na sobie czarny płaszcz z kapturem zasłaniającym jej twarz. To co najbardziej zwracało uwagę, było na jej szyi. Miała bowiem na sobie naszyjnik z zielonym kryształem. Po kilku chwilach przyglądania się, wycedziłam.

- Kim jesteś ?

- Kimś, kto sprawi że twoje życie stanie się koszmarem.

Okey ... to mnie przeraziło. Jednak nie rozumiałam o co jej chodziło.

- Nie rozumiem.

- Zrozumiesz niebawem, nie martw się.

- Emm niebawem ? Będziesz mnie nękać ? - zaśmiałam się cicho. Za to ona szyderczo się uśmiechnęła i odpowiedziała.

- Podejdź tu. Nie bój się, nic ci nie zrobię ... do czasu ....

Niepewnie podeszłam do zakapturzonej dziewczyny. Przyznaje że to straszne. Ale co mam począć, może mnie wyciągnie z tego szaleństwa. Gdy się zbliżyłam, wyciągnęła rękę, podałam ją jej. Nagle! Przed moimi oczami pojawiło się wiele obrazów. Za dużo jak dla mnie, zrobiło mi się trochę słabo.
W końcu, zatrzymało się na jednym. Moim zaskoczeniem było to że, była to moja matka. Stojąca do nas tyłem, w jakimś lesie. Nagle dziewczyna obok mnie zniknęła, a ja pojawiłam się w tym lesie.

- Ej! Gdzie ona ....

Przerwał mi cichy głos mojej matki, która nadal stała do mnie tyłem.

- N-Natalia ?

Zaczęłam kierować się powolnym krokiem w jej stronę. W pewnym momencie, odwróciła się przodem do mnie, Całą twarz miała we łzach, jakby płakała przez dobre parę godzin.
I tu zaczyna się koszmar. Kolejny. Zza drzew wybiega wielgachny tytan, który momentalnie bez żadnego wysiłku ... depcze moją matkę, zostawiając kałużę krwi. W tej chwili miałam ochotę się załamać, jednak głęboko we mnie, uderzyła nienawiść. Nie wiem z kąt, posiadałam na sobie sprzęt do manewru oraz broń. Bez chwili namysłu, pełna łez, zaczęłam zaczepiać się linkami o kolejne drzewa, goniąc tytana który od tak - zdeptał moją matkę. Tą nienawiść trzeba wykorzystać.
Szybko go dogoniłam i zaczęłam atakować. Skubaniec uchronił się od mojego ataku w kark i jednym ruchem ręki powalił mnie na ziemię. Bul był taki realistyczny .. to wszytko było strasznie realistyczne. Jednak nie poddałam się i zaczęłam dalej walczyć. Pomimo że bolało mnie w okolicach żeber, nie poddałam się. Nie mogłam, po tym co zobaczyłam. Lecąc za tytanem, udało mi się zaobserwować jego cechę charakterystyczną. Miał znamię na ramieniu, znamię przypominające gwiazdę oplecioną cierniami. Ogólnie tytan był jakiś dziwny, jakiś nie typowy odmieniec. Unikał każdego mojego ataku, każdego cięcia jakiego zadawałam. Co jest z nim nie tak?! W pewnym momencie, gdy już myślałam że nareszcie dorwę skubańca. Coś a raczej ktoś, momentalnie we mnie uderzył, spychając mnie na ziemię. Bul był jeszcze gorszy niż poprzednio. Okazało się że była to ta dziewczyna z którą rozmawiałam. Tym razem udało mi się zauważyć jej oczy. Miały czerwony kolor, z nutą zielonego.

- Czego ode mnie chcesz ? - wydukałam pomimo okropnego bólu.

- Niczego słonko, uwierz mi. A teraz .. do następnego koszmaru!

- Co?! - miałam wypowiedzieć to cicho, jednak dziewczyna w jednej chwili wbiła mi nóż prosto w mój brzuch, przez co głośno krzyknęłam. Co jest ?!

Zaczęło robić się ciemno, jednak udało mi się zauważyć światło. Czy to mój koniec ? Co to wszytko ma znaczyć ? W oddali zaczęłam słyszeć moje imię. Słyszałam je coraz głośniej, wraz ze zwiększaniem się widoczności światła w oddali.

- Natalia! Natalia!

Znowu słyszę ten sam głos. Tylko był przepełniony bardziej obojętnością. Jednak z kawałkiem troski. To był sen ? Raczej koszmar ... sama już nie wiem.

Levi P.O.V

Była 04. rano i strasznie mi się nudziło, Wszystkie papiery były wypełnione. Innymi słowy, nie miałem co robić. Postanowiłem się przejść po siedzibie. Nie wiedziałem do której części dokładnie idę, szedłem na ślepo. Kiedy się zorientowałem, byłem na korytarzu prowadzącym do pokoi zwiadowców z Jeonsy. Nie sądziłam że akurat tu mnie myśli przyprowadzą. W pewnej chwili, usłyszałem cichy, znajomy głos.

- Czego ode mnie chcesz ?

Natalia ? Czyżby nie spała ? Ah... i tak nie mam co robić, czemu by nie porozmawiać z przyjaciółką kiedy nadarzyła się taka okazja ? Wszedłem do jej pokoju a tam, zastałem ją, na podłodze całą we łzach. Koszmar ? Nie chciałem tego tak zostawić, jeszcze mi tu wpadnie w depresję. Zamknąłem drzwi, klęknąłem przy niej i zacząłem nią trząść.

- Natalia! Natalia obudź się do jasnej cholery! Natalia!

Po chwili otworzyła te swoje szare oczy i spojrzała nimi w moje. Nie wiem czemu ale ... coś mnie do nich ciągnęło. Gdybym mógł to bym się w nich zatopił ... dobra albo się nie wyspałem albo ktoś mi coś dosypał do herbaty. Co się dzieje ?

- Levi ? Nie jesteś... ? Ale przecież ... co ? - majaczyła zaspanym głosem.

- Natalia coś ci się śniło ? Koszmar ?

- Koszmar ? Całe szczęście ... - uśmiechnęła się co wywołało u mnie lekki uśmiech. Lubiłem jej uśmiech.

- Dobra, a teraz usiądź, zrobię ci herbaty i mi o wszystkim opowiesz dobrze ?

- Nie wiem, czy chce o tym rozmawiać... nie chce ci zawracać głowy ..

- Siadaj i bez dyskusji. Rozmowa pomaga, zwłaszcza z przyjaciółmi.

Pomogłem jej wstać a następnie zacząłem szperać po pokoju w poszukiwaniu herbaty. Znalazłem to co chciałem i przygotowałem napój w dwóch filiżankach. Następnie podałem Natalii filiżankę, która siedziała już na łóżku opatulona w ciepły koc. Usiadłem na krawędzi łóżka i zacząłem popijać gorący napój.

Natalia P.O.V

- Więc, co to był za koszmar ? - zapytał kierując wzrok na mnie.

- Em.. na początku widziałam ciemność. Potem byłam na otwartej przestrzeni. Zgaduję że poza murami. Nagle zaczęło ostro padać, prawie nic nie było widać. Słyszałam jak wołałeś, wołałeś mnie. Tak jakbyś mnie szukał. W końcu znalazłeś mnie, byłam nieprzytomna a ty klęczałeś nade mną i .. płakałeś ? Naprawdę nie wiem dlaczego. Ale wyglądało to strasznie realistycznie.

Popatrzyłam na niego, wyglądał jak sparaliżowany. W ogóle się nie ruszał, był czymś przejęty.
Nie mogłam tak na niego patrzeć, to rodziło we mnie smutek.

- Levi ? Hej, wszystko w porządku ? Levi ?

Szturchnęłam go ramieniem. Przynajmniej to wystarczyło by powrócić go do normalności.

- Em.. chwila? Co?

- Przez chwilę w ogóle się nie ruszałeś, byłeś jak sparaliżowany.

Levi wstał z łóżka i zaczął powoli kierować się w stronę drzwi. Wyglądał na obojętnego, jednak czułam aurę złości i smutku. Co tu jest grane ?

- Levi! - ja także się podniosłam przy tym potykając się o swoje nogi zaplątane w kocu.

- Levi, powiedz o co chodzi!

- A co jeśli nie chce ? - odpowiedział jeszcze chłodniejszym tonem niż zazwyczaj.

- Widzę, że to cię dręczy. Rozmowa pomaga Levi. Sam tak mówiłeś.

Odwrócił się w moją stronę, popatrzył mi w oczy. Nadal nie wiem jaki mają kolor. Ale gdy tak dłużej się przyglądam .. mam wrażenie, że mogłabym tak patrzeć w nieskończoność. Moja wina że mam przyjaciela z ładnymi oczami ? Po chwili patrzenia, westchnął i usiadł na krawędzi łóżka.

- A więc ... to było cztery lata temu.

Kiedy to mówił, bez zastanowienia usiadłam obok niego i słuchałam co ma do powiedzenia. To musi być dla niego ciężkie.

- To było jak jeszcze mieszkałem w podziemiach.

- Mieszkałeś w podziemiach ? To tu są podziemia ?

- Pod murami, znajduję się podziemne miasto. Dużo tam zbirów, takim zbirem byłem ja. Tam się urodziłem, tam uczyłem, tam wychowywałem. Razem z dwójką przyjaciół, którzy byli dla mnie jedyną rodziną. Farlan i Isabele. Razem rabowaliśmy by żyć przy użyciu trójwymiarowego manewru, wykonywaliśmy różne zlecenia. Któregoś dnia, dostaliśmy za zadanie wyeliminować Erwina Smith'a. Tak jak mówili, zwiadowcy zjawili się i nas złapali, następnie za moją zgodą zaciągnęli do zwiadowców. Tam, wyjechaliśmy na ekspedycje za mury, na której wszystko straciłem. W jednej chwili mocno się rozpadało. Nie było widać czy coś nadciąga, kazali nam się trzymać razem. Pomyślałem że to idealna okazja by zabić Erwin'a. Dlatego zostawiłem ich i sam pognałem na przód. Nie znalazłem Erwin'a, jednak zastałem wymordowany oddział po spotkaniu z odmieńcem. Widocznie go minąłem, gdyż ślady tytana kierowały się w stronę z której przyjechałem. Zacząłem się wracać, nie mogłem uwierzyć w to co potem zobaczyłem. Moi przyjaciele .... martwi ... tytan odmieniec pożerający moich przyjaciół, moją jedyną rodzinę. Tak się załamałem, że wpadłem w furię i po paru chwilach, tytan był już martwy. Potem misja i tak się nie powiodła, więc zostałem w zwiadowcach.

- Jezu Levi ...

W tej chwili nie panowałam nad moim ciałem. Wiedziałam że będę żałować tego co właśnie zrobiłam. Mianowicie, przytuliłam go. Od tak. Jak przyjaciela po ciężkim przeżyciu. Moim zaskoczeniem było to, że on odwzajemnił uścisk. I tak siedzieliśmy, przytuleni do siebie. Pocieszając go.

- Nie sądziłam, że za tobą kryje się taka straszna przeszłość. Nie wiem ...

- Jesteś pierwszą osobą. - powiedział nagle.

- Słucham ? Co .. masz przez to na myśli ?

- Jesteś pierwszą osobą, do której się tak przywiązałem przez te cztery lata.

Nagle zrobiło mi się ciepło na sercu, a przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Jestem pierwszą osobą ... do której się przywiązał od tej tragedii. Zaufał mi, chociaż znamy się miesiąc.
Jesteśmy dwójką, najlepszych przyjaciół. Jestem taka szczęśliwa. Nawet ignorowałam fakt, że za jakiś miesiąc wyjeżdżam do domu i jeśli coś pójdzie źle, to się już nigdy nie spotkamy. Trochę posmutniałam jak tak o tym myślę. Przecież, nikt nie powiedział że zawrzemy ten sojusz, nawet jeśli to prawdopodobnie nigdy nic się nie wydarzy aby był potrzebny. Tak czy owak, już nie będę miała szansy znów się z nim zobaczyć. Levi widocznie zauważył że posmutniałam, więc postanowił mnie rozweselić. Mianowicie, zepchnął mnie z łóżka, co spowodowało że upadłam na drewnianą podłogę.

- Hey! Co to miało być?!

Spojrzałam na niego z dołu, znowu słyszałam ten rzadki śmiech. Śmiech kapitana Levi'a.

- Tak cię to bawi co ?

Wraz ze mną, spadła poduszka. Więc postanowiłam to wykorzystać. Szybko się podniosłam, wzięłam poduszkę w ręce i jak najmocniej jak tylko potrafiłam, wymierzyłam w twarz Levi'a.
Miał taką dziwną minę.

- Haha! Żałuj że nie widzisz jak wyglądasz!

Jednak on nie próżnował. Widocznie chciał zemsty i chwycił drugą poduszkę. Wymierzył prosto w moją śmiejącą się twarz, jednak ja zdążyłam zrobić unik. I tak zaczęła się bitwa na poduszki. Przypominała mi trochę, tą naszą bitwę w kuchni. Jednak było inaczej. Między nami są teraz lepsze relacje niż wtedy, powiedzmy że bardziej wariujemy. Biliśmy się poduszkami po twarzy, po nogach.

- Zaraz cię dorwę i nie będziesz miała jak się śmiać, zobaczysz.

- Tak? Więc mnie dogoń krasnalu!

- Odezwała się lepsza!

I tak mijał nam czas na walce na poduszki. Może to zabrzmieć dziecinnie, ale nam to sprawiało radość. W pewnej chwili, jedna się rozpruła i wyleciało z niej pełno pierzy. Co spowodowało niezły bałagan w pokoju.

Niestety zabawa nie trwała jakoś specjalnie długo. Oczywiście, musiałam w pewnej chwili się potknąć i upaść na podłogę. Na moje nie szczęście, Levi był przede mną, co spowodowało że upadł prosto na mnie. Tak oto stworzyła się taka nieswoja sytuacja. Czułam jak moją twarz zalewa rumieniec, gdyż nasze oczy były na tej samej wysokości i wpatrywały się w siebie nawzajem.
Nie mogłam się podnieść gdyż Levi mnie przygniatał. Dziwne było to że on także się rumienił.

I właśnie w tej nieswojej, przypadkowej sytuacji. Ktoś musiał mi wejść do pokoju. Na moje nieszczęście, była to Magda z Julie.

- Natii! Słyszałyśmy dziwne dźwięki więc przyszłyśmy sprawdzić .... czy wszystko u ciebie w porządku ...

Obie wpatrywały się na nas ze zdziwieniem, widziałam jak na ich twarzach pojawia się rumieniec.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu ... co one se teraz pomyślą ...

- T-to my ... przyjdziemypóżniejpa!

I zamknęły drzwi. Jezu, teraz będę musiała się przed nimi tłumaczyć. Co za wstyd.
Potem Levi zaczął wstawać. Nie zajęło mu to dużo czasu i po chwili stał już na własnych nogach. Pomógł mi wstać i opuścił pomieszczenie, mówiąc że ma jakąś sprawę do załatwienia. Ja za to zostałam i zaczęłam szykować się na dzisiejsze treningi. Już od paru tygodni trenujemy albo walkę, albo wspólne zabijanie. Nawet plan awaryjny. To staje się już nudne! Przynajmniej mamy już załatwiony plan aby nie wyjeżdżać z Shinganshiny. Teraz tylko przekonać generałów.

Merlin P.O.V

Parę tygodni wcześniej ...

Jestem na miejscu. Mur Maria prezentował się wspaniale w dzisiejszym blasku słońca. Manewrem przedostałam się niezauważona za mury, aby spotkać mojego starego przyjaciela. Tak jak się umawialiśmy, miałam go spotkać na murze Maria w Shinganshinie. Po chwili udało mi się go znaleźć.

- Kopę lat Merlin!

- A, witaj. Dawno się widzieliśmy. Sazuma.

- Nowa misja co ? Powiem ci że ja też mam swoją do wykonania.

Co on znowu planuje ? Znowu chce coś spalić ? Z tego co pamiętam to żaden jego plan nie był jakiś niesamowity.

- Mam dużo planów zaplanowanych bo osiągnąć władzę tutaj. Jednak jedno mi w tym przeszkadza. Jeonsa. Chce się jej pozbyć. Dlatego za parę tygodni, gdy wyruszą za mury, chce popsuć ich zaufanie.

- Dosyć ciekawe, mów dalej.

- A więc, przymocowałem bomby z gazem nad bramą w Shinganshinie. Które specjalnie skieruję na żołnierzy Jeonsy. Kiedy bomby walną w żołnierza, stanie się nieprzytomny. Niezdolny do walki. Będą myśleli że to nasza wina, że nie warto nam ufać. I odejdą w zapomnienie. Wtedy ja będę mógł wziąć sprawę w swoje ręce.

Przyznaje niezły ma ten pomysł. Więc moja misja również zostanie ułatwiona. Trzeba tylko nakierować jedną bombę na kogoś ważnego dla niej... na pewno ktoś taki się znajdzie.

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Attack on Titan | Nadzieja /7


Rozdział .7. Niezadowolona matka

Potem poszliśmy poszukać reszty i ustalić pewne rzeczy. W końcu nie możemy zawieść, na naszych barkach spoczywa nadzieja sojuszu, nadzieja ludzkości. Kto wie co oni mogą zrobić.

Jutro koniec czasu wolnego, znając życie będą nas uczyć innych ważnych rzeczy.

Cofnijmy się jednak do dnia po przyjeździe Jeonsy do Kabe ... co wtedy działo się w Jeonsie u rodzin naszych żołnierzy ?

Sawae P.O.V

Wracam ulicą do mojego domu. Muszę załatwić parę rzeczy. Na szczęście, te związane z firmą zostały już uzgodnione. Najpierw pójdę do domu, zaniosę listy, porozmawiam z matką i ojcem. 
Ciekawe czy Natalii nic nie jest... z tego co widzę jeden list jest od króla. Ciekawe czego on znowu chce od ojca.

Mój dom całkiem nieźle się prezentował. Jednak nie wyróżniał się niczym od innych w dystrykcie. 
Przekręciłem klamkę i spokojnie wszedłem do domu. 

- Wróciłem! Mam listy! 

Położyłem listy i moją torbę na stole. Przy nim siedział mój ojciec i czytał prasę, zaraz przybiegła moja matka. Jest bardzo pobudzona, ciekawe na co ona czeka w tych listach.

- Jeden jest od króla. Powiedzcie mi o co chodziło w tym liście, ja idę do rodziców Tary. 

- Oh Sawae. Naprawdę się zastanawiam co z tą naszą rodziną się porobiło. - moja matka zaczęła mówić do mnie lekko zdenerwowanym głosem.

- Co ci się niby nie podoba ?

- Co z wami porobiła ta rodzina Kon. Ich dwoje dzieci zrobiła z naszych jakiś dziwaków. Dobrze im że ich syn zginął, dostał nauczkę za to co sobie myślał. Jednak naszej córki nie zdołało to zatrzymać od jej głupich marzeń. 

- Marzenia Natalii są bardzo ambitne, przynajmniej robi to co kocha! - broniłem mojej siostry. Zawsze w nią wierzyłem, ma niesamowite umiejętności. 

- Nie rozumiem jak można kochać walkę z tymi mordercami, co ona sobie myśli! Moja Natalia kiedyś może zginąć! Kto wie ? Może już wącha kwiatki od spodu ? Przecież każdy idiota wie że Kabe nie istnieje! 

- Z kąt ty możesz to wiedzieć ? Tara i Natalia to wspaniałe zwiadowczynie, po za tym skoro król dostał wiadomość od ludzi z Kabe, to znaczy że to wcale nie bujdy. Nie dziwię się Natalii że woli poczuć się wolna, niż chodzić smutna w gorsetach. 

Zabrałem swoją torbę i wyszedłem z domu. Nie rozumiem mojej matki, jak można nie cieszyć się z tego że jej dzieci spełniają swoje marzenia, a nie nie wiedzą co robić w życiu. 

Dla sprostowania. Jestem bratem Natalii Sakai. Przejąłem biznes po ojcu i planuję założyć rodzinę. Już nawet się oświadczyłem. Jest to piękna zwiadowczyni, Tara Kon. Należy do oddziału mojej siostry. Kocham ją i mam wielką nadzieję że wróci cała i zdrowa, chociaż wiem że moja siostra nie pozwoliła by komuś zginąć bez calu. 

Teraz kieruję się w stronę domu rodziców Tary. Jej matka jest w depresji, gdyż parę lat temu zginął jej syn, który był najlepszym przyjacielem mojej siostry. Czasem jej pomagam, gdy Tara jest na zwiadach. Bardzo ich kocham, jej rodzina różni się od mojej. 

Emiko P.O.V

Wyszedł z domu. Znowu zaczęliśmy się kłócić. To niedorzeczne, przecież mam rację.

- Emi mogłabyś trochę ochłonąć. - powiedział Jou wychylając swój łeb z nad gazety. 

- Kochanie, ale przecież ja mam rację! Nie martwisz się o swoją córkę ?! A co jeśli ostatnio widziałeś swoją córkę ostatni raz na oczy ?! A co jeśli ta narzeczona twojego syna też mu coś zrobi i Sawuś dołączy do zwiadowców na pewną śmierć ?! Jak ty możesz być spokojny ?! 

- Emiko, spokojnie, usiądź, wszystko będzie dobrze. Sawae jest poważnym mężczyzną, nie porzuciłby firmy. Ja go znam. Za to Natalia jest niesamowitym żołnierzem, przecież widziałaś jaka dumna z siebie była na tej ceremonii, kiedy ogłaszali ją najsilniejszym żołnierzem i nadzieją ludzkości ? Nie umrze tak po prostu, To że syn Kon'ów zginął, nie znaczy że taki sam los będzie mieć Natalia. 

- Nie rozumiesz mnie, nikt w tej rodzinie mnie już nie rozumie. - zaczęłam szlochać. Wybiegłam z jadalni i pobiegłam do sypialni. Dlaczego wszyscy w tej rodzinie się od mnie odwracają ? Czy nie rozumieją że to ja mam rację ?

Godzinę później ... 

Jou poszedł do pracy, ja za to siedziałam w fotelu i przeglądałam listy. Było parę odpowiedzi od rodzin, zamożnych kawalerów. Tylko czekają aż Natalia porzuci bycie zwiadowcą. Oh Natii ... dlaczego stałaś się taką paskudną osobą ... Myślisz o sobie, nawet nie pomyślisz o swojej matce. Nie chcesz jej pomóc gdy jest w potrzasku. Kto zrodzi mi wnuków i przyszłe pokolenia tej rodziny ? Co prawda jest jeszcze Sawuś i ta jego narzeczona ... ale czy zwiadowczyni będzie godna tego nazwiska ? Sama już nie wiem ... może jest jeszcze jakaś nadzieja. Otworzyłam list od króla, czego on znowu chce ? Zaczęłam czytać ...

...Pragniemy powiadomić Jou i Emiko Sakai że wasza córka - kapitan Natalia Sakai jest cała i zdrowa. 
Gotowa do poświęcenia i walki razem z innymi żołnierzami, 04 Kwietnia dojechała do Kabe.
Przydzielona i gotowa do współpracy z najsilniejszym żołnierzem z Kabe - Levi'm. ...

Levi ? A gdzie nazwisko ? Z kim ona musi dzielić ten oddział ? A co jeśli on ją uwiedzie ? Skieruję na złą drogę ? 

Odłożyłam list by potem pokazać do Sawusiowi. Ciekawa czy ta jego Tara przeżyła ... 
Przeglądałam inne listy, jakieś ulotki. Nagle, dostrzegłam dość nie typową pieczątkę na liście. 
Otworzyłam go i zaczęłam czytać ... Betty Morgana. A to ta kobieta co poznałam ją ostatnio. Twierdziła że mieszka w dystrykcie Meya. Mówiła że też nie była zadowolona z losu jej dzieci, jednak podobno wynajęła jakąś dziewczynę która załatwiła ten problem i syn stał się jej posłuszny.

Merlin Zauberer .... trzeba do niej napisać i to koniecznie! Ona może mi pomóc w moim problemie z Natalią! I tak wyciągnęłam kartkę i zaczęłam pisać list z prośbą o spotkanie. 

Sawae P.O.V

Sprawa z przyszłymi teściami załatwiona, akurat doszedł im list w którym poinformowano ich o tym że Tara żyję. Ciekawe czy u Natalii wszystko w porządku. Teraz kieruję się do moich przyjaciół z żandameri, dawno z nimi rozmawiałem. Po czasie zauważyłem jedną z moich przyjaciółek. Siedzącą na paczcie i coś jedzącą, pewnie ma przerwę w pracy. Z daleka można rozpoznać te rude kudły. 

- Hey Alex! - krzyknąłem, kiedy to zrobiłem, prawie aż spadła z paczki.

- Sawae! Nie strasz mnie tak więcej! 

- Przepraszam, pewnie jesteś w nerwach.

- Niby czemu ? - odpowiedziała biorąc gryza bułki.

- Dziś przychodzą listy z informacją o zwiadowcach. Nie boisz się o swoją siostrę ?

- Co ty! Nie potrzebny był mi list, powiedzieli nam. Wiem że Julie jest cała i zdrowa. No i pewnie mega podekscytowana.

- Cała ona, pamiętam jak jeszcze w ciągle za tobą chodziła.

- Była zbyt nadopiekuńcza i w dodatku, nie była sobą. Gdy doszła do zwiadowców, wtedy stała się tą Julie którą znałam z dzieciństwa. Wiem że jest nieustraszona kiedy trzeba. Wierzę w nią, jestem dumna z tego że mam taką starszą siostrę. Gdyby zginęła ... wszystkie korpusy przypominałby mi o niej.

- Mamy nieustraszone rodzeństwo. Jesteśmy dla nich wsparciem. Natalia pewnie też będzie mi dużo opowiadać.

Często rozmawiamy na takie tematy z Alex. Poznałem ją w parku, kiedy miałem 10 lat. Alexis Kawaii jest młodszą siostrą przyjaciółki mojej siostry - Julie Kawaii. Alex często mnie pociesza, jest odważna i mądra. Kocha swoją pracę i dba o swoją rodzinę. Patrząc z tej perspektywy ... moje życie nie jest złe. Jedyne co mi do szczęścia brakuje to zmiana nastawienia matki...

Emiko P.O.V

Dwa dni później ... 

Dążę na spotkanie z Merlin Zauberer, mam nadzieję że mi pomoże. Nie mówiłam mężowi i synowi gdzie idę. Mogliby mnie powstrzymać. Miejsce spotkania było w niewielkim lasku, nie daleko muru Coral. Po chwili dotarcia w odpowiednie miejsce, ujawniła się. Miała na sobie czarny płaszcz zakrywający jej twarz, mogłam zauważyć też jej białe długie loki. Oraz jej naszyjnik z zielonym kryształem, który najbardziej rzucił mi się w oczy.

- Jak mniemam ty jesteś Merlin Zauberer

- Zgadza się. Pani Sakai, W czym mogę pomóc ?

Nie ma przebacz, nie mogę się wycofać. Muszę zrobić krok na przód ku lepszej przyszłości.

- Chodzi o moją córkę.

- Aa... kapitan Sakai Natalia. Żołnierz ludzkości Jeonsy. Nie niska ale też nie wysoka, długowłosa, szarooka. Niesamowicie odważna, na pierwszym miejscu stawia bliskich. Tylko pozazdrościć takiej córki. Jednak nadal pani widzi w niej jakiś minus.

- Chcę, by porzuciła jej głupie marzenia. Martwię się o nią, po za tym, takim zabijaniem niczego w życiu nie osiągnie. Ja zagwarantuje jej lepszą przyszłość.

- Rozumiem... mam spowodować że ją wywalą z wojska ? Wtedy pomyśli że ma pani rację i wróci do domu oddając się pańskiej woli. Da się to załatwić, jednak potrzebuję czasu,

- Em.. oczywiście. Wszystko byle by się udało.

Uśmiechnęła się przebiegle i pogładziła ręką swój wisiorek, po czym odrzekła.

- Spokojnie Pani Sakai, Gdy ja biorę sprawy w swoje ręce, wszystko idzie tak jak trzeba.

Potem zniknęła w lesie. Martwi mnie to że nic nie powiedziała o zapłacie. Jej usługi są darmowe ?
Kto by się tym przejmował, teraz wszystko będzie tak jak będę chciała.

Merlin P.O.V

A więc mam spowodować odejście najlepszego żołnierza w Jeonsie ? To dopiero wyzwanie ! Oczywiście że dam sobie radę.

Potem zaczęłam iść w kierunku najbliższego dystryktu by złapać podwózkę do muru Reia.
To będzie długa droga. Z Jeonsy do Kabe nie jest tak blisko. Mam tam starego znajomego w korpusie zwiadowczym. Ostatnio pisał w liście, że coś planuje. Jestem pewna że mi pomoże. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół ? A z drugiej strony ... i tak się mnie boi. Bo jestem silniejsza, mam to czego on nie ma i nigdy nie będzie miał.

Jak na razie najważniejsze jest przekonanie tej laluni w jakiś ckliwy sposób. Kto wie ? Może ma tam kogoś ważnego dla niej ? Zobaczy się ...

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi...






wtorek, 9 sierpnia 2016

Attack on Titan | Nadzieja /6

Rozdział .6. Pomysł 

A jutro, jutro ustalimy plan. Nie możemy tej sprawy tak zostawić, możemy stracić zaufanie.

A zaufanie tych ludzi jest dla nas bardzo ważne.

Levi P.O.V

Wyszedłem z pokoju, nie chce czekać na rozwój sytuacji, może być jeszcze gorzej, każda sekunda jest ważna. Było dość chłodno, miałem zamiar znaleźć moją drużynę. Dopiero 20.00, nie powinni spać. I tak, w jadalni znalazłem Petrę.

- Petra, musimy porozmawiać i to dość poważnie.

- Coś się stało ?

Usiadłem i oparłem ramię na stole, po czym spojrzałem na Petrę poważnym wzrokiem. Już miałem przejść do rzeczy, gdy nagle do jadalni przyszedł nie kto inny jak ... Sazuma.

- O kogo my tu mamy. Krasnal i rudowłosa.

- Także miło cię widzieć Jake - odburknęła Petra krzyżując ręce.

- Przykro mi że wam przeszkadzam w rozmowie, ja tylko zgłodniałem. Nie przeszkadzajcie sobie.

Sazuma wszedł do kuchni i znikł pomiędzy blatami i szafkami. Nie miało sensu mówienie o jego wstrętnym planie w jego obecności. Widocznie niestety będę musiał poczekać do jutra.

- Jak ja go nie lubię ... - bursztynooka mówiła cicho do siebie.

- To co chciałeś mi powiedzieć kapralu ?

No przecież nie powiem tego teraz. Mogło by się wydać że wiemy i wplątałbym Natalię w kłopoty.
Cholera co ja jej ma teraz powiedzieć ? Można powiedzieć że od tej sytuacji uratował mnie nasz wróg. Usiadł obok nas z herbatą i usiadł jakby był królem.

- No to co, jestem światkiem rozmowy nowej pary ? Hmm ?

Ja i Petra ? Błagam cię Sazuma ... widać że nie jesteś najinteligentniejszy.
Tak czy owak, zignorowałem to i zacząłem wpatrywać się w ścianę z nadzieją że zaraz sobie pójdzie.

- A no tak, wybacz Petruniu, pomyliłem cię z tą z Jeonsy. Jak ona była ... Natalia Sakai tak ? Ma takie ładne szare oczy, nie dziwię się.

Jakim trzeba być debilem żeby pomylić Petre z Natalią ? Różnicę widać gołym okiem. Po za tym ja i ona to tylko przyjaciele. Tym razem musiałem wymyślić co innego by się odczepił. Tym razem popatrzyłem wprost na niego moim wrednym wzrokiem.

- Nie denerwuj się kapralu, ale przyznaj że chyba między wami coś jest. Normalnie dałbyś sobie spokój gdyby zaatakowała cię mąką inna osoba. Z Natalią było inaczej. Prawda ?

- Zamknij się. Ja, Natalia oraz Petra to tylko i wyłącznie przyjaciele.

Wtedy nie wytrzymałem i po prostu wyszedłem. Ciekawe czy moja przyjaciółka nadal śpi.
Nim się obejrzałem, byłem już przed drzwiami do mojego gabinetu. Gdy już miałem wchodzić, usłyszałem za sobą kobiecy głos.

- Kapralu. - to był nie kto inny jak Petra.

Odwróciłem się w jej stronę. Różnicę między nią i Natalią można dostrzec gołym okiem. Petra jest od niej niższa, ma inny kolor włosów i inny kolor oczu. Obie mają podobny, jednak inny charakter.
W sumie mogłem jej to powiedzieć teraz, w gabinecie. Tak to chyba dobry pomysł. Tylko co ona powie na śpiącą na kanapie Natalię ? Trudno, przecież między nami nic nie ma.

- Petra jeśli chodzi o tą ważną rzecz. Powiem ci ją w gabinecie, tylko pamiętaj! Buźka na kłódkę!

- Dobrze, obiecuję. - lekko zadrżała, co ona się mnie boi ?

- A i jeszcze jedno. Zachowuj się cicho kiedy wejdziemy.

Pociągnąłem za klamkę od drzwi i powoli je otworzyłam, tak by nie wywołać żadnego dźwięku. Wszedłem i usiadłem przy swoim biurku po czym przyglądałem się Petrze która nie pewnie zamknęła za sobą drzwi i ze zdziwieniem przyglądała się śpiącej na kanapie Natalii.
Później usiadła po drugiej stronie biurka, nadal nie spuszczając wzroku z szarookiej.

- To dlatego kazałeś być cicho ale ... jak ona tu ... ?

- Przyszła mi powiedzieć o tym co teraz ja chce ci powiedzieć, najwidoczniej była zmęczona i gdy ja przyglądałem papiery, ona zasnęła na kanapie.

- Aha ... to co to za sprawa ?

- Natalia usłyszała rozmowę Sazumy z gostkami ze stacjonarki. Planują zamach na ich generała, by pomyślał że nie należy z nami zawierać sojuszu.

- To prawda ?

- A skłamała by mi ? Chyba że jej nie wierzysz.

- Wierzę, to moja przyjaciółka. Wiedziałam że z Sazumą jest coś nie tak ...

Powiedziałem jej jeszcze parę szczegółów dotyczących sytuacji a potem wymienialiśmy swoje pomysły na to jak to zatrzymać. Postanowiliśmy że jutro zaplanujemy to ze wszystkimi którzy o tym wiedzą. Gdy ja i Petra mieliśmy wychodzić, przypomnieliśmy sobie o Natalii. Postanowiliśmy że ją przeniesiemy do jej pokoju. Petra miała sprawdzać czy nikt nie przechodzi żeby nie wzbudzać podejrzeń, a moim zadaniem było przeniesieniem jej z gabinetu do pokoju. Delikatnie wziąłem ją na ręce. O dziwo, jest lżejsza niż by się wydawało. Petra szła przed mną, na szczęście na nikogo nie trafiliśmy i spokojnie doprowadziliśmy ją na miejsce. Burszytnooka wyszła zaraz po przyniesieniu Natalii do pokoju i udała się do swojego. Ja za to położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Kiedy miałem już wychodzić, usłyszałem moje imię.

- Levi .. ?

Obudziła się. Kiedy myślałem że ponownie zamknie oczy, to ona je jeszcze bardziej otworzyła i dalej mówiła śpiącym głosem.

- C-Co ty tutaj .. ?

Nie miało sensu po prostu wyjść i być dla niej chamem. Podszedłem do niej.

- Przyniosłem cię z gabinetu tutaj z małą pomocą Petry. A teraz śpij, dobranoc. - i znów udałem się w kierunku drzwi. Kiedy zamykałem drzwi, usłyszałem ciche ,, Dobranoc ".

Magda P.O.V

Z Julie wracałyśmy z jadalni. Nasze pokoje były niedaleko pokoju Natalii, oczywiście ja planowałam jeszcze do niej wejść i sprawdzić czy wszystko u niej w porządku. Ciekawe u kogo była.

Właśnie miałyśmy skręcać, gdy usłyszałyśmy cichą rozmowę.

- Na pewno dobrze idziemy ?

- Tak Petra.

- Tak w ogóle to z kąt wiesz gdzie ona ma pokój ?

- Kiedyś ją odprowadzałem, nie moja wina że zapamiętałem.

Wychyliłam się zza rogu. To co zobaczyłam wprawiło mnie w nerwy.
Petra Ral wraz z Levim który nosi Natalię na rękach. Przez moją głowę przebrnęło mnóstwo czarnych scenariuszy. A jeśli ją otruli ? A może niosą trupa ? Julie widocznie zainteresowało co się dzieje i też wychyliła swój rudy łeb. Oczywiście potem musiałam szybko się z nią schować za ścianą bo Petra odwróciła w naszą stronę głowy.

- Widziałaś to ?

- No raczej, o boże co oni jej zrobili ?

- Ja raczej myślę że on ją odnosił bo zasnęła. To bardzo słodkie z jego strony.

- W sumie ... to też jest możliwe.

Kiedy oboje wyszli z pokoju, my na spokojnie przeszłyśmy obok jakby nigdy nic. Darowałam sobie sprawdzanie Natalii i postanowiłam po prostu ją sprawdzić jutro. Czasem jestem nadopiekuńcza ... ale to tylko dlatego że te dwie są częścią mojej rodziny. Nie chce ich stracić tak jak straciłam moją biologiczną rodzinę.

Natalia P.O.V

Obudziłam się o 5.00. Trochę niecodziennie. W sumie się nie dziwię, wcześnie poszłam spać.
Oczywiście zaraz po obudzeniu ogarnęłam wszystkie codzienne poranne czynności i ruszyłam w stronę jadalni. O dziwo coraz częściej tam jestem, jakbym czuła że wydarzy się coś niecodziennego.
Dziś znów wolne, na szczęście jest to takie wolne że nie mam dodatkowej pracy. Wzięłam z kuchni bułkę z sałatą i ogórkiem i usiadłam przy stole z innymi. Chwilę później przysiadła się Julie. Oczywiście rozmowa była nieunikniona. Przez większość czasu nie pytała o to u kogo byłam wczoraj. I dobrze, wolę unikać tego tematu szczególnie przy niej. Jednak moje szczęście nie trwało długo i kiedy już miałam wychodzić...

- Natii, mogę cię o coś zapytać ? - ja już wiem o co jej chodzi. I gdybym mogła to bym powiedziała ,, nie, nie możesz " ale nie powiem tego bo to Julie.

- Ta ... pewnie.

- Bo ... my z Magdą widziałyśmy jak wczoraj Levi z Petrą zanoszą cię do pokoju ...

Czyli widziały. Ciekawe o co chce mnie się spytać.

- I w związku z tym ?

- Czy to u niego byłaś wczoraj wieczorem ? Zrobili ci coś ?

Martwi się o mnie ? Z tego co mogę wyczytać z jej pytań to raczej martwi ją co zrobi Magda jakby się dowiedziała że coś mi zrobił. Oczywiście nic mi nie zrobił więc ...
Zaśmiałam się lekko i na spokojnie jej odpowiedziałam.

- Julie, powiedz Magdzie że nie ma czym się martwić. Levi nic mi nie zrobił, po prostu zasnęłam u niego w gabinecie gdy przeglądał papiery na biurku. Widocznie postanowili że kanapa nie jest najlepszym miejscem do spania i zanieśli mnie do mojego pokoju. A teraz wybacz, muszę znaleźć kogoś z mojego oddziału.

Wyszłam na dwór, chciałam znaleźć jakąkolwiek osobę z mojego oddziału, by powiedzieć o tym co słyszałam. Jak na razie wie Levi, Julie, Magda oraz Petra. Ten Sazuma pożałuje i zobaczy że z Jeonsą się nie zadziera. Szczególnie gdy połączysz Jeonse z Kabe.

Po drodze wpadłam na Levi'a. Oczywiście skończyło się to rozmową.

- Ooo dzień dobry. Jak się spało ? - zapytał trochę drwiąco.

- Dobrze, chociaż muszę przyznać, że na kanapie w twoim gabinecie było mi wygodniej.

- Jak tak ci na niej wygodnie to następnym razem nie będę się trudził by cię zanosić do pokoju, grubasie.

- Bardzo śmieszne

Przewróciłam oczami i zaczęłam wzrokiem wyszukiwać ludzi z mojego oddziału. Była 6.00 ale to nie znaczy że jak mają wolne to mogą spać do której chcą.

- Czego tak wyszukujesz wzrokiem ? - spytał zdejmując wzrok z jakiś papierów.

- Szukam kogoś z mojego oddziału. Może widziałeś kogoś ?

Levi wrócił do papierów. Co on w ogóle przegląda ?

- A tak w ogóle to co ty robisz ? - zapytałam w pewnym momencie.

Jednym skinięciem ręki pokazał  mi żebym do niego podeszła. Tak też zrobiłam.
Okazało się ,że trzyma mapę Kabe. Co on planuje ?

- Mapa Kabe ... ? - zapytałam analizując każdy skrawek mapy.

- Chyba mam plan jak powstrzymać Sazume. Widzisz, wie że wyjeżdżamy z Shinganshiny i tam planuje ten plan, to parę dni przed wyjazdem, poproszę Keith'a o to byśmy wyjechali z innego dystryktu.

- Nie głupi pomysł. Tylko czy on się na to zgodzi ?

- Spokojnie, dam mu radę. Już nie raz o coś go prosiłem a on wykonywał to co chciałem.

- Taa ... - powiedziałam smutno i zatopiłam się we własnych myślach.

A co jeśli się nie uda, albo ja to popsuję ? W końcu Kabe istnieje a legenda o ich wspaniałych żołnierzach na pewno jest prawdziwa. W końcu widziałam Levi'a i jest lepszy ode mnie.
Levi widocznie zauważył że się czymś niepokoję i szturchnął mnie ramieniem.

- Ej, nie martw się, damy im radę.

- Jesteś tego pewny ? - spojrzałam w jego oczy, miały taki błysk w oku.

- Oczywiście, razem powalimy wszystkich przeciwników.

Nastała chwila ciszy i drobnego zakłopotania. Razem ? On miał na myśli naszą dwójkę ? Nie, na pewno nie, na bank chodziło mu o Kabe i Jeonse.

- Znaczy wiesz, razem że w sensie oba narody w sojuszu.  - Poprawił się czarnowłosy. Może się przewidziałam ale, widziałam rumieniec. To on się rumieni ?

- A jeśli inni opadną z sił, to zostaje jeszcze nasza dwójka. Z nami nie będą mieć szans. W końcu jesteśmy żołnierzami ludzkości, prawda ?. - dodał po chwili.

Odpowiedziałam mu uśmiechem. Jednak umie dodawać otuchy. Mam wrażenie, że jest na mnie coraz bardziej otwarty. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.

Potem poszliśmy poszukać reszty i ustalić pewne rzeczy. W końcu nie możemy zawieść, na naszych barkach spoczywa nadzieja sojuszu, nadzieja ludzkości. Kto wie co oni mogą zrobić.
Jutro koniec czasu wolnego, znając życie będą nas uczyć innych ważnych rzeczy.

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 7 sierpnia 2016

Przeniesienia serii

Hey Mieszczuchy :)

Pamiętajcie ten jeden durny post z serii ,, Anime oczyma Kefira " ?
Postanowiłam że jest to okropnie napisane i że muszę to poprawić.
Dlatego na Wattpadzie czytałam różne recenzje anime i starałam się zauważyć gdzie ja popełniłam błąd. Tym razem będzie wyglądało to deczko inaczej a samą serię będę pisać na Wattpadzie :)
Dlatego już wkrótce opublikuje pierwszy rozdział i dam wam tu linka.
Ogólnie linka do mojego wtt macie też w zakładce ,, O mnie "

Mam nadzieję że tym razem będzie się to lepiej czytało :)

wtorek, 2 sierpnia 2016

Attack on Titan | Nadzieja /5

Rozdział .5. Zaufanie - Treningi cz.3

Ja pierwsza słyszałam jego śmiech ? Że co ? Nie to na pewno jakaś pomyłka.
Trudno, może to prawda, może nie. Kiedyś się dowiem. Póki co, odniosłam talerz i po sobie posprzątałam, następnie poszłam znaleźć Magdę by oznajmić jej że nie musi szykować ataku na Levi'a. Ciekawe jak ona by to zrobiła ? W końcu on jest leszy ode mnie. A Magda nie radzi sobie tak dobrze jak ja. Czasem mnie przeraża ...
Muszę też przygotować się do treningów, ciekawe jak mi pójdzie tym razem.

Natalia P.O.V

Wybiła 12.00. Wszyscy stali już na placu i czekali na ogłoszenia generałów w sprawie treningów.
Magda i Julie znów robią zakłady o to, co będzie na treningu.

- Zwiadowcy. Ostatnim razem, ćwiczyliście wspólne zabijanie manekinów. Wyruszaliście nie w grupie, lecz parami. Najlepszy wynik, uzyskała para z oddziałów specialnych. Levi oraz Sakai Natalia. Dziś, próbna jazda w grupie. Ustawicie się według nowej formacji z którą zaraz was zapoznamy, będziecie musieli ją przećwiczyć i zapamiętać, gdyż będziecie musieli się nią poruszać na planowanych wyjeździe w teren.

Potem zaczęli uczyć nas formacji. Mój oddział tak jak i Levi'a, był położony w najbezpieczniejszym miejscu, codzienność. Jednak będziemy musieli wspomagać innych z napotkanymi odmieńcami. Zostały ustalone też stopnie zagrożenia i przydzielone do nich flary.

Zielona Flara - duże skupisko tytanów - wymagana pomoc max. dwóch oddziałów.
Czerwona Flara - bardzo duże skupisko tytanów - wymagana pomoc minimum 3 oddziałów.
Czarna Flara - duże skupisko odmieńców/odmieniec - wymaga pomocy oddziału specialnego.

W zasadzie to jest tego trochę ... nauka może zająć nam wieczność ...

Trzy dni później ...

Dobra, formacja opanowana. Podczas tego więcej czasu spędziłam z moim oddziałem jak i oddziałem Levi'a, Mili ludzie. Widać że nasze oddziały się polubiły, ja i Levi też się dogadujemy, w końcu nazywamy siebie przyjaciółmi. Czasem myślę ... że Kabe to niesamowite miejsce, jest inne. Jestem tu już od tygodnia, czyli do powrotu do Jeonsy zostało 7 tygodni. To kupa czasu.
Chociaż minął tydzień, to ja czuję że im można zaufać, ale i tak generał twierdzi, że dowód zaufania zdobędą na oficialnej wspólnej wyprawie. Oczywiście jeśli się ona uda.
Teraz mamy dwa dni wolnego, generałowie obmyślają strategie jeszcze dokładniej. Nadchodzi parę tygodni złożone tylko z nauki ...

Aktualnie razem z Julie i Magdą przechadzamy się po dzielnicach Shinganshiny. Warto zobaczyć jak żyją ludzie tutaj.

- Nie mogę się doczekać aż opowiem wszystko Alex jak wrócimy. - Julie wykazywała swój zachwyt. Jak zwykle.

- Myślę że będziesz musiała opowiadać jej to parę razy, przy tym twoim zafascynowaniu mało można zrozumieć za pierwszym razem. - odpowiedziała jak zawsze ponura Magda.

Relacje oddziałów dziewczyn też się poprawiły, a przynajmniej tak słyszałam od Magdy. Właśnie, przez to że Julie nie miała żadnych problemów ze swoim oddziałem, nie pytałam ją o szczegóły. Ciekawe czy coś się zmieniło od tego czasu.

- Julie, jak twój oddział dogaduje się z oddziałem Mike'a ?

- Wiesz, nawet dobrze. Mike jest bardzo dobrym żołnierzem i dobrze się z nim współpracuje podczas walki. Jeśli chodzi o jego oddział to jest całkiem przyjazny. Jednak jest tam jeden gościu ... nazywa się chyba Jake Sazuma. Jest dosyć tajemniczy i często ma taki szyderczy uśmieszek. Ale tak to spoko.

- Aha ... - tajemniczy ... powiedziałabym że jak Levi ale on się rzadko uśmiecha.

- A jak z Levi'm ? - o wilku mowa ...

- Dobrze, jesteśmy przyjaciółmi, chyba.

- Lubisz go ?

- Tak, dlaczego mam go nie lubić ? Wcześniej nie dostrzegałam u niego plusów dlatego za nim nie przepadałam. Teraz jest inaczej a dokładnie od czasu tej wojny w kuchni.

- Jest całkiem uroczy.

- Że co ?!

Ona coraz bardziej mnie zaskakuje. Mówi że on jest uroczy, to może oznaczać że jej się podoba. A przecież wiem jaki on jest, po tym że nie ma najlepszych kontaktów z ludźmi, można się domyśleć że nie zaakceptuje jej uczuć w taki sposób.
Jednak nie, ona się ... śmieje ?

- Spokojnie, żartuję Natii. Nie podoba mi się Levi, możesz go sobie wziąć.

- Julie ale, nie ... Levi to tylko przyjaciel i to taki kolega-przyjaciel. Nic takiego do niego nie czuję.

- Tak, tak ...

Nie trzeba zwracać na to szczególnie uwagi. Po prostu przekręciłam oczami i szłam dalej jakby nigdy nic. W zasadzie jakby pomyśleć ... nigdy nie patrzyłam na niego w taki sposób. Widzę w nim tylko dobrego żołnierza i przyjaciela, komuś komu po części mogę zaufać.

Po paru minutach drogi, dziewczyny zrobiły się głodne, dlatego zaczęłyśmy szukać jakiejś restauracji. Znalazłyśmy jakąś nieopodal bramy do zewnętrznego świata. Kiedy wchodziliśmy, zauważyłam rozmawiających żołnierzy. Nie pilnowali zbytnio bramy, co mnie trochę zmartwiło. Wiem że ona jest zamknięta ale ludzie, to nie znaczy że trzeba być leniem i nic nie robić. Chciałam im wygarnąć więc przeprosiłam na chwilę dziewczyny i poszłam tam. Kiedy byłam już blisko, usłyszałam ich rozmowę, brzmiała na podejrzaną. Szybko schowałam się za murkiem, jeśli coś knują to muszę się dowiedzieć co. Przyjrzałam się mundurom, było to trzech mężczyzn. Dwoje ze stacjonarki a trzeci ... ze zwiadowców ?

- Czyli za pięć tygodni, mamy przeciąć te linki prosto na generała Jeonsy ?

- Tak, mam nadzieję że nie spieprzycie tej roboty. Nasz ,, przyjaciel " nieźle się zdziwi, myśli że jesteśmy równi, o nie. Pokażemy mu kto tu jest silniejszy.

- Dokładnie, to my jesteśmy najsilniejsi i kiedyś to my bez niczyjej pomocy, zlikwidujemy tytanów.
Nie potrzebni nam jacyś marni żołnierze z Jeonsy czy tam innego narodu,

- Sazuma, mam nadzieję że dostaniemy wynagrodzenie za likwidacje ? Nic nie jest za darmo. - dodał drugi koleś z oddziału stacjonarnego. Sazuma dziwnie się uśmiechnął po czym dodał.

- Oczywiście, dostaniecie takie wynagrodzenie, że będziecie mieli więcej od tych za Siną.

Zaraz, zaraz ... Sazuma ? Gdzieś to już słyszałam ...

Jednak jest tam jeden gościu... nazywa się chyba Jake Sazuma. Jest dosyć tajemniczy i często ma taki szyderczy uśmieszek

Jestem pewna, że ten koleszka coś knuje i to jest związane z naszym generałem. On chce wyeliminować nasz korpus, chce pokazać że Kabe jest silniejsze nas zabijając ? Trzeba coś z tym zrobić.

Pobiegłam z powrotem do dziewczyn, które zdążyły w tym czasie zamówić herbatę.

- Natii! Zamówiłam ci herbatę.

- Dziękuje Julie.

Nie mogę nic zrobić sama, muszę mieć wspólników. Chcą to zrobić za pięć tygodni, wtedy kiedy mamy oficjalną wyprawę na której wszystko zdecyduje o naszej współpracy. A może to jest ich celem ... może nie chcą zabić generała, może chcą go tylko uszkodzić aby pomyślał że Kabe zrobiło to celowo. A może oni wszyscy szykują na nas taki zamach ...

- Natalia, coś nie tak ? - Magda już zauważyła że się czymś nie pokoje.

- Coś mnie trapi i to coś ważnego, ale nie mogę wam tego powiedzieć tu, o 19.00 przyjdziecie do mojego pokoju, wtedy wam to wyjaśnię.

Jakiś czas później ...

- Zrobiłem ci herbaty.

- Levi, wiem już gdzie jest herbata i mogę zrobić ją sama.

- Chciałem cię wyręczyć bo widzę że jesteś niespokojna.

W jadalni znowu nikogo nie było, czasem mam wrażenie że wtedy kiedy dzieje się coś dziwnego pomiędzy naszą dwójką, to wtedy nikogo tu nie ma.
Wzięłam łyka herbaty ... była trochę inna niż zwykle. Jakaś taka, smaczniejsza. Co on zrobił z tą herbatą ? A może to tylko ja ? Zaczęłam rozmyślać, powiedzieć mu czy trzymać język za zębami. Sprawa jest podejrzana. Ale przecież widziałam jak oddziały się dogadują między sobą, raczej nic nie kombinują. Ale ... czy mogę mu zaufać ? Dobrze, zaryzykuję.

- Levi ... czy mogę powiedzieć ci coś, o czym nikomu nie powiesz ?

Levi wyszczerzył trochę oczy, podniósł wzrok z herbaty na mnie. Patrzył mi prosto w oczy, oczy pełne strachu i zaniepokojenia. Czuję że mogę mu powiedzieć.
Nie odzywał się przez minutę. Nic nie mówił. Rozumiem, czyli nie.
Widocznie mi jeszcze nie ufa, lub tego nie chce. Wypiłam moją herbatę więc z uwagi na to że za 20 minut miała być 19.00, wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia.

Kiedy już miałam wychodzić, coś złapało mnie za nadgarstek. To był on. Wiem to. Czułam to.
Czułam jak do mnie podchodzi. Nie spodziewałam się tego ale potem szepnął mi do ucha,

- Przyjdź po 19.00 do mojego gabinetu, tam możesz mi powiedzieć, wyczuwam że to raczej coś poważnego.

Następnie puścił mnie i wyszedł jak nigdy nic. Zaczynam powoli się bać. Czarne scenariusze przepełniają mój umysł. Po 19.00. Okey, szybko powiem Julie i Magdzie o tym co usłyszałam a następnie pędzę do gabinetu Levi'a i mówię mu o tym samym. Spoko.

19.00

Siedziałam na moim łóżku, na przeciw mnie, na krześle siedziała Julie a obok niej stała Magda.
Właśnie teraz im to mówię ...

- ... Mówił że zrobi to za pięć tygodni, kiedy wyjeżdżamy na oficjalną ekspedycję. Wtedy mają w planach coś zrzucić i to prosto na nasz korpus, a raczej na naszego generała. Myślę że on jak i część osób z korpusu stacjonarnego chcą by Kabe było najsilniejsze i żeby nas tu już nigdy nie było.
Przestraszyłam się i dlatego wam to mówię, nie mogę powstrzymać ich sama.

Przez chwilę dziewczyny były zdziwione i nie wydawały z siebie żadnego dźwięku. W końcu, kiedy spuściłam głowę, Magda podeszła do mnie i położyła mi jej rękę na moim ramieniu.

- Spokojnie, jesteśmy z tobą i ci pomożemy. W końcu jesteśmy żołnierzami.

- A żołnierz żołnierza nie zostawi na polu walki, prawda ?

Uśmiechnęłam się, bo to co powiedziała Julie... ona mnie zacytowała. Powiedziałam to jej i Magdzie, wtedy na tej wyprawie w której życie stracił cały poprzedni oddział Magdy. Wtedy zdobyłam zaufanie jednej i drugiej, wtedy zaczęłyśmy się przyjaźnić. Ciszę między nami zamknęłam w ciepłym uścisku.

- Dziękuję wam.

Potem je puściłam a one udały się do swoich pokoi, dziewczyny zauważyły że też wychodzę.

- Wychodzisz ?

- Idę jeszcze do ... pewnej osoby aby zdobyć sojuszników w sprawie,

- Jesteś pewna że możemy im zaufać ?

- Tak, z tego co się domyśliłam, raczej o tym nie wiedzą.

- To dobranoc.

Ja szybko pobiegłam do gabinetu. Dziewczyny jeszcze przez chwilę stały przy drzwiach do mojego pokoju. Oczywiście Julie musiała coś dodać.

- Bo Levi to tylko przyjaciel, a ja czuję że tą dwójkę łączy coś więcej niż przyjaźń.

Zapukałam do gabinetu. Levi chyba musiał wiedzieć że to ja bo po prostu krzyknął ,, wejdź "
Weszłam i zastałam go robiącego herbatę. Popatrzył na mnie i skinął głową bym usiadła na kanapie obok okna.

Chwilę potem gdy już na niej siedziałam, Levi usiadł obok i podał mi filiżankę herbaty. Potem dał mi znać że już mogę mówić. Opowiedziałam mu to co słyszałam, czyli to samo co dziewczynom.
Kiedy wszystko w szczegółach powiedziałam, zrobił się lekko zdziwiony i trochę jakby zły.

- Ten Sazuma popamięta ... jak on może. Na współpracy z wami dużo zyskamy, trzeba obmyślić plan. Komu jeszcze mówiłaś ?

- Magdzie Shirai i Julie Kawaii. No i tobie rzecz jasna.

- A teraz tak. Jutro powiemy to naszym dwóm oddziałom. Nikomu więcej dobrze ?

Przytaknęłam głową i wróciłam do picia reszty mojej herbaty. Po tym całym chodzeniu strasznie się zmęczyłam. Czuję się taka śpiąca. Levi przeglądał jakieś papiery. Nie zwracał na mnie większej uwagi, tak jakby mnie tu nie było. Później zrobiło się coraz ciemniej ... aż w końcu odpłynęłam w krainę snów.

Levi P.O.V

Musi tu być coś dzięki czemu ich powstrzymamy. Jeśli nie, trzeba będzie ustalić plan.
Dobrze że mi o tym powiedziała, ich pomoc może się nam bardzo przydać i nie chcemy tego stracić.
Ale nadal nie mogę uwierzyć, że mi zaufała. Pewnie jest też tak jak mi mówiła wczoraj, że inni też mi ufają i na mnie polegają. Ale żeby mi, osobie którą zna dopiero tydzień i to jeszcze z tą z którą na początku nie miała najlepszych stosunków, powiedzieć rzecz tak ważną. Nie chce stracić tego zaufania. Ciekawe czy już poszła ... no właśnie.
Kiedy odwróciłem się w stronę kanapy aby sprawdzić czy nadal tam jest, ona tam była, ale pojawił się problem. Ona zasnęła. No cóż, trudno. Przykryłem ją kocem i wyszedłem z gabinetu by jeszcze coś załatwić. Mam nadzieję że nie obudzi się podczas mojej nieobecności.

A jutro, jutro ustalimy plan. Nie możemy tej sprawy tak zostawić, możemy stracić zaufanie.
A zaufanie tych ludzi jest dla nas bardzo ważne.

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi ...


poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Jak historie to może recenzje ?

Hey :)

Dziś trochę inny post :)
Ostatnio dostałam nagłego uczucia wyrażenia tego co myślę.
Dlatego postanowiłam dodawać tu także recenzje anime jakich oglądałam ^^
Anime oglądam od ok.4 miesięcy co nie jest dużą liczbą.
Ale obejrzałam już trochę anime i dobrze ja pamiętam.
Dlatego od czasu do czasu pojawią się tu recenzję ^^

Mam nadzieję że ktoś będzie to czytał xD
Jeśli nie to nadal są osoby które czytają moje FF o Attack on Titan ...

Dziś postaram się napisać moją pierwszą recenzję o pierwszym anime jakie obejrzałam.
Będzie się tam znajdować moja ocena fabuły,postaci i ogółem całego anime.
Do następnego razu ^^


sobota, 30 lipca 2016

Attack on Titan | Nadzieja /4

Rozdział .4. On też potrafi się śmiać - Treningi cz.2

- Levi, jutro im pokażemy kto tu rządzi.

- No raczej. Dobranoc ...

- D-Dobranoc ...

On mi powiedział dobranoc ? Co mu się stało, aż tak mnie polubił przez ten wieczór. Widocznie uznaje mnie już za koleżankę. To chyba dobrze. Jutro, pokażemy że jesteśmy zgranym zespołem.


Natalia P.O.V

Następnego dnia ...

Tak jak nam kazano, o 12.00 ja i Levi byliśmy gotowi zacząć poprawę treningu.
Przyznam że nasze relacje znacznie się poprawiły, jesteśmy gotowi do współpracy.

- Levi, Sakai. Czy jesteście gotowi ?

- Oczywiście! - mój dzisiejszy entuzjazm właśnie ze mnie wypływał. Byłam podekscytowana jak nigdy.

Levi tylko skinął głową i ustawił się do startu. Ja zrobiłam to samo i czekałam na start.
Kiedy tylko padła komenda, oboje wyruszyliśmy w tym samym czasie, lecieliśmy obok siebie i wypatrywaliśmy manekinów. Postanowili dać nam większe okazy do treningu, w końcu co to dla nas taki tyci 7-metrowiec ? Chwilę po starcie zauważyliśmy pierwszego manekina. Na oko miał 15 metrów wysokości. Do takich większych treningów, żołnierze wykorzystują maszyny do podtrzymania tych okazów. Zaczęłam myśleć nad koncepcją tak, by i ja i Levi, moglibyśmy się wykazać.

-------------------------------------------------------
Odtajnione informacje

Treningi na większych manekinach - Takie treningi wykorzystuje się dla lepszych żołnierzy.
Wymagają większej siły, dlatego zamiast ludzi, manekiny podtrzymują maszyny. Aby pokonać takiego manekina, nie wystarczy przeciąć kark, specialnie brane pod uwagę jest tu też cięcie ścięgien. Żeby mechanizm uruchomił cięcie na karku, najpierw trzeba przeciąć te przy kończynach.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Ja biorę nogi a ty ręce, potem wzbiję się w górę i trafię w kark.

Levi tylko przytakną i skierował się wyżej, by mieć lepszy dostęp do ataku ścięgien u rąk. Ja za to zleciałam trochę niżej. Zaczepiłam się linkami o drzewo po drugiej stronie tytana i wystawiłam miecze. Lekko się przekręciłam i zadałam cięcie, potem zaczepiłam się o gałązki wyżej i wzbiłam się w górę. Upewniłam się że Levi przeciął ręce, a następnie się zakręciłam i uderzyłam w czuły punkt.

Gdy załatwiłam kark, poleciałam w stronę mojego towarzysza by szukać kolejnych okazów.
I tak na zmianę, raz ja, raz on. Pokonywaliśmy manekiny. Po skończeniu roboty, ustawiliśmy się przed generałami, by usłyszeć czy podołaliśmy treningowi.

- Jestem pod wrażeniem. Uzyskaliście najlepszy wynik. Gratuluję, nie spóźnijcie się na jutrzejszy trening.

Potem poszliśmy odnieść sprzęt. Nawiązaliśmy nawet rozmowę.

- Te manekiny są beznadziejne. - zaczął narzekać Levi.

- Najlepsze nie są, ale i tak pokazaliśmy na co nas stać. Robisz głębokie cięcia i niesamowicie się poruszasz. Nigdy nie widziałam tak sprawnie poruszającego się żołnierza.

- To nic takiego, ty za to masz niesamowitą prędkość. Twoje cięcia też są głębokie, chociaż trochę ci brakuje do perfekcji.

- Nikt nie jest idealny Levi.

Nie kłamię, przyglądałam się mu i jego ruchy były pełne perfekcji. Nie wyglądało to na zwykłą taktykę, czyżby on też używał własnej ? Powiedzieć mu czy nie, nie przecież mu nie ufam. Nadal uważam że jest dziwny, chociaż przyznam że chyba warto mu zaufać. Porozmawiam z jego oddziałem, oni wiedzą na jego temat więcej.

Trochę później ...

Szukałam oddziału Levi'a ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Chciałam poprosić o pomoc dziewczyny, ale one były zajęte swoimi sprawami. Magda rozmawiała z Hange o jakiś mądrościach, za to Julie poszła pogadać z Harrym. Po paru minutach, udało mi się znaleźć Petre,

- Hej Petra - przywitałam się miłym uśmiechem.

- Natalia, cześć. Jak poszła poprawa treningu ?

- Genialnie, najlepszy wynik.

- Co wam się stało przez ten wieczór że się do siebie przekonaliście.

- Magia. - zaśmiałam się, Petra wydaje się na fajną osobę.

- Petra ... mogę cię o coś zapytać ? Chodzi o Levi'a.

Petra zrobiła się trochę zaniepokojona po usłyszeniu jego imienia. Można przeczuć że dużo wie.

- Em, no dobrze, pytaj o co chcesz, postaram się odpowiedzieć.

- Wiem że jest tajemniczym człowiekiem, wydaje mi się taki ... dziwny. Po za tym nikt nie wymawia jego nazwiska, jest jakieś złe ? Zakazane ?

- Natalia, z tym jest taka historia że, nikt nie zna jego nazwiska. Nawet w danych o nim go nie ma.
Dużo osób mu mówi że może mieć przez to kłopoty w przyszłości na przykład przy małżeństwie albo kiedy będzie ciężko ranny, przy leczeniu. Ale on ma to gdzieś.

- Interesujące ...

On naprawdę jest strasznie tajemniczy. Serio ? Nawet nie chcesz nikomu ujawnić nazwiska ? Kiedyś go rozszyfruje ... nie wiem czemu, ale mam uczucie chęci tego. Tego by go rozszyfrować, poznać go ...

- Natalia, z kąt to pytanie ?

Co jej odpowiedzieć ? No trudno, mówię co mi pierwsze na myśl przyjdzie.

- Próbuję rozgryźć tego wiecznego marudę. Ale .. nie mów tego nikomu zgoda ?

Petra uśmiechnęła się przyjacielsko po czym odpowiedziała.

- Jasne, o ile będę mogła się przyłączyć ?

- Oczywiście, razem będzie jeszcze szybciej i skuteczniej.

I tak oto zdobyłam pierwszego sojusznika z Kabe. Swoją drogą, bardzo ją polubiłam. Gadałam z nią na różne tematy do wieczora. Dowiedziałam się parę rzeczy o Levi'u, ale też o całym jego oddziale. Teraz Petra zna lepiej mnie oraz mój oddział. Opowiadałam jej o tym dlaczego jestem w zwiadowcach. O 19.00 poszłam do jadalni. Petra musiała jeszcze coś załatwić, dlatego pożegnałam ją i ruszyłam w kierunku mojego celu. Oczywiście na miejscu przypomniałam sobie że nie wiem gdzie jest herbata. Muszę sobie jakoś sama poradzić. O dziwo w jadalni nikogo nie było. Z jadalni przeszłam do kuchni, tam zastałam multum szafek, Najpierw zaczęłam szukać w tych na dole, żadnej herbaty tam nie było. Pewnie jest na górze. Niestety tu ubolewałam nad moim wzrostem. Nie jestem wysoka, a niektóre szafki były położone dość wysoko. Znalazłam szafkę z herbatą po pięciu minutach szukania. Nie była to szafka zaliczająca się do najniższych. Zaczęłam próbować ściągnąć opakowanie z herbatą stojąc na palcach. Byłam milimetry od mojej zdobyczy, ale ...

- Co ty robisz ?

W tej chwili wystraszyłam się i strąciłam z szafki nie tylko herbatę, ale też opakowanie cukru, który na moje nieszczęście upadł w worek z mąką. Skończyłam leżąc na podłodze w mące, bo oczywiście musiała zrobić swoje i roznieść się po połowie kuchni. Ale przynajmniej zdobyłam herbatę. Mąkę miałam na mundurze, na włosach, innymi słowy byłam cała biała. Później podszedł do mnie sprawca tego wszystkiego. Pan bez nazwiska Levi.

- Patrz coś narobiła, mówiłem ci byś nie krzątała się w kuchni sama.

- Było mnie jeszcze bardziej wystraszyć.

Podał mi rękę i pomógł mi wstać. Oczywiście pobrudziłam jego dłoń mąką, a on jak to on, wytarł ją o przypadkową ścierkę.

- Nie rozumiem. - zaczęłam mówić, powoli otrzepując się z białej substancji.

- Czego nie rozumiesz ?

- Jesteś niższy ode mnie, a nie masz problemu ze zdjęciem herbaty z wysokiej szafki. Jak ty to robisz ?

- A pomyślałaś o czymś takim jak taboret, albo stołek.

Rzeczywiście, wypadło mi z głowy. Przecież mogłam użyć stołka. Dlaczego ja o wszystkim musze zapominać ? W tym momencie myśli, strzeliłam sobie soczystego facepalm'a a mąka z mojej ręki uwolniła się z niej i osiadła trochę na Levi'm. Słyszałam cichy śmiech. On się śmieje ? Od kiedy ?

- Tak cię to bawi ? Hę ?

Oczywiście mnie też to zaczęło bawić i wytarłam się moją, od mąki brudnej ręką, o jego mundur.
Jego mina - bezcenna. Zaczęłam się śmiać. On wykorzystał tą sytuację i kiedy ja zajęłam się śmianiem, to chwycił za worek z mąką, wziął jej garść i we mnie rzucił. Teraz nie dość że mam białe włosy, to jeszcze pasującą do nich twarz. I tak zaczęła się nasza wojna na mąkę. Dopiero po 13 minutach wojny okazało się że obserwują nas nasze oddziały.

- Zobaczcie jakich mamy poważnych kapitanów. - cały oddział Levi'a jak i mój, stał w drzwiach do kuchni i przyglądał się naszym białym od mąki sylwetkom.

Oczywiście połowa z nich cicho się śmiała z tej głupiej sytuacji. Ale dzięki temu dowiedziałam się czegoś o nim. On też potrafi się śmiać.

Potem rozeszliśmy się do swoich pokoi. Oczywiście musiałam po drodze wpaść na dziewczyny. Mówię o Magdzie i Julie, Kiedy mnie zobaczyły, powiem tak. Magda wyszczerzyła oczy ze zdziwienia, a Julie popadła w nieopanowany śmiech.

- Em, Julie co ciebie tak śmieszy ? - zapytałam ironicznie.

- Natii, bo ty ... ty ... masz coś na nosie wiesz ? - i znów, nieopanowany śmiech.

- Bardzo śmieszne. - lekko się uśmiechnęłam. Nie mam jej za złe że się śmieje. To po prostu Julie. Ona taka jest.

- Kto cię tak urządził, no chyba ze zrobiłaś to sama .

- Po części sama, jednak ...

- Jednak ? - Maga wyrażała zainteresowanie, nie lubiła ludzi którzy robią mi na złość, więc za Levi'm także nie przepadała kiedy wiedziała że jest między nami nie za przyjemnie.

- Jednak potem ja i Levi mieliśmy wojnę z udziałem mąki.

Widziałam złość Magdy w oczach. Chyba zrozumiała to inaczej niż było...

- Magda spokojnie, to było tylko dla zabawy. Ja idę się myć i spać, do jutra dziewczyny.

Potem poszłam do pokoju i dokładnie się umyłam, łącznie z włosami. Potem z szmatką na głowie, zabrałam się do prania munduru. Gdy skończyłam, byłam padnięta. Dlatego nie czekając aż włosy się wysuszą, zasnęłam.

Następnego dnia ..

Obudziłam się rano i szybko ogarnęłam. Popatrzyłam na zegar - 7.00. Nie jest tak źle. Potem szybkim krokiem poszłam do jadalni. Ciekawe czy kuchnia nadal jest biała. Na szczęście nie muszę już błądzić bo pamiętam którędy się do niej idzie. W jadalni było parę żołnierzy, miło się do wszystkich uśmiechnęłam i poszłam znaleźć coś do jedzenia w kuchni. A w kuchni ... niski zwiadowca z białą chustką na twarzy i włosach - Levi.

- Dzień dobry Natalio.

Odwrócił się do mnie z tym swoim kamiennym wzrokiem, wyglądało na to że to on posprzątał kuchnie.

-  Tak, tak .. dobry.

Zaczęłam szukać chleba i warzyw, ewentualnie jogurtu. Levi zaczął udawać kaszleć żeby pokazać że coś ode mnie chce. Odwróciłam się do niego z grymasem na twarzy.

- Czego chcesz ?

- Na blacie zostawiłem ci dwie kromki chleba z pomidorami oraz herbatę.

- Mogłam sama zrobić sobie śniadanie wiesz ?

Levi P.O.V

6.30 rano 

Już którąś godzinę sprzątam w tej kuchni i nadal jest po części w mące. Nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło, ale ... ona w tej mące ... to nie było ze złości, tylko czysta zabawa. Nie wiem czemu ale, podoba mi się jej uśmiech, jest taki, szczery. Inny. Chciałbym widzieć go codziennie.
Chyba wiem co zrobić, zrobię jej śniadanie.

7.17.

- Mogłam sama zrobić sobie śniadanie wiesz ?

- Po tym co zrobiłaś wczoraj w kuchni, wolałbym żebyś nie tykała kuchni.

No przecież nie powiem ci że zrobiłem ci to śniadanie z własnej woli bo cię lubię. Jeszcze pomyślisz że ja cię lubię nie jako przyjaciółkę i to co mamy teraz się popsuje. O wiele bardziej wolę widzieć twój uśmiech niż twoją złość skierowaną na mnie.

- Ey, wiem że ci się to podobało. Uśmiechałeś się.

Oo .. widziała. Zaczęła wychodzić z talerzem do jadalni.

- To nie można się uśmiechać do przyjaciółki ?

Oczywiście że przy tym musiałem się uśmiechnąć. Mogłem ją tak nazwać, czułem to, tylko czy ona chce tak nazywać mnie. Zatrzymała się na chwilę i odwróciła się do mnie z uśmiechem.

- Oczywiście że można, przyjacielu.

To ostatnie spowodowało u mnie miłe uczucie. Nie spodziewałem się że nasza znajomość z tak negatywnych emocji, przejdzie do tak pozytywnych.

Natalia P.O.V

On jest teraz moim przyjacielem. Uważa mnie za przyjaciółkę. Nie spodziewałam się.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść kanapkę. Zaraz przysiadła się Petra.

- Hey Natalia.

- Um, Petra cześć. - powiedziałam wycierając się kulturalnie moją chustką.

- Too .. dowiedziałaś się czegoś nowego o nim ?

- Aha. Wiesz że on potrafi się śmiać. Tylko że cicho. Słyszałam wczoraj.

Teraz Petra robi bezcenne miny. Czy serio on jest człowiekiem tak marudnym, że nawet wiadomość o jego śmiechu brzmi jak jakiś żart ?

- Pierwsze słyszę. Mówisz serio ?

- Eee tak ? Czemu miałabym cię okłamywać ?

- Nie, spoko. Tylko po prostu ciężko mi sobie wyobrazić jego śmiech. Jaki on jest ?

Zaczęłam się śmiać. Petra nie wie o co mi chodzi.

- Chcesz żebym opisała ci śmiech ? A powiesz mi jak ja mam to zrobić ?

- No dobra, to przynajmniej powiedz mi jak to jest to słyszeć.

- Twoje pytania mnie śmieszą. Jesteś jego przyjaciółką, ty też go na pewno słyszałaś.

- Jestem jego przyjaciółką ? Czekaj co ?

- Tamtego wieczora jak z nim rozmawiałam, powiedział że cię lubi i traktuje jak przyjaciółkę. Więc chyba też słyszałaś śmiech naszego marudy.

- Nie, chyba jesteś pierwsza.

Ja pierwsza słyszałam jego śmiech ? Że co ? Nie to na pewno jakaś pomyłka.
Trudno, może to prawda, może nie. Kiedyś się dowiem. Póki co, odniosłam talerz i po sobie posprzątałam, następnie poszłam znaleźć Magdę by oznajmić jej że nie musi szykować ataku na Levi'a. Ciekawe jak ona by to zrobiła ? W końcu on jest leszy ode mnie. A Magda nie radzi sobie tak dobrze jak ja. Czasem mnie przeraża ...
Muszę też przygotować się do treningów, ciekawe jak mi pójdzie tym razem.


To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi ...


piątek, 29 lipca 2016

Attack on Titan | Nadzieja /3


Rozdział .3. Musicie się polubić - Treningi cz.1

- To ,,, widzimy się na jutrzejszych treningach ?

- Wygląda na to że tak.

Okey, ta rozmowa była inna. Dlaczego wydaje mi się że nie jest aż taki zły ? Zobaczymy jutro ...

Natalia P.O.V

Następnego dnia ...

Kiedy wstałam rano czułam się, inaczej. Wiedziałam że w Kabe będzie inaczej, ale to nie jest takie złe. Rano obudziły mnie ptaki i światła słoneczne. Na krześle spoczywał mój mundur, oczywiście oczyszczony z brudu po tej 6-dniowej drodze. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z mojego pokoju, Fajnie jest być kapitanem, kocham to uczucie, uczucie odpowiedzialności, poczucie uwagi. No i nie musisz dzielić z kimś pokoju. Zaczęłam iść przed siebie, szłam pewnym krokiem, póki nie uświadomiłam sobie że nie wiem gdzie jest jadalnia. Świetnie. Zaczęłam błądzić po korytarzach, zaglądałam do większości pomieszczeń. W pewnym momencie miałam dość. Postanowiłam poprosić kogoś o pomoc. Obok mnie znajdowały się drzwi, zgaduję że do czyjegoś gabinetu. Miałam już pukać ale zawahałam się. Kto normalny siedzi w gabinecie o 05.00 rano ? No trudno, warto próbować. Prawie zawału dostałam jak usłyszałam zimne ,, no idę, idę ". Z kątś kojarzyłam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć z kąt. Chwilę potem dostałam odpowiedź. Drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłam przed sobą niższego ode mnie bruneta. Tak, niestety to on.

- Czego chcesz ? Myślałem że ostatnie czego chcesz to mnie widzieć.

- Bo tak jest

- Więc po cholerę tu przylazłaś ?

- Głupio mi to mówić ale ... potrzebuję pomocy okey ?

Spuściłam głowę bo naprawdę było mi głupio pytać kogoś takiego o pomoc. No ale trudno, nie mogę tu błądzić wieki.

- Zgubiłam się ... nie wiem gdzie jest jadalnia i teraz tu błądzę. Znalazłam pierwsze lepsze drzwi i okazało się że są od twojego gabinetu .. i teraz stoję tu i proszę o pomoc.

Levi patrzył na mnie jeszcze przez moment z lekkim zdziwieniem a potem westchnął, zamknął drzwi od gabinetu i zaczął kierować się w stronę schodów.

- Zamierzasz coś zjeść czy tu tak sterczeć ?

Westchnęłam i dogoniłam go szybkim krokiem. Droga była pełna ciszy.
Nie spodziewałam się tego że mi pomoże, raczej że zamknie drzwi z powrotem a ja będę musiała szukać pomocy dalej. Martwię się tylko jednym ...

- Um ... Levi ? - zaczęłam nieśmiało. O boże, czym ja się stresuje, przecież to pewne że powie.

- Czego ?

- Pewnie nie ma sensu cię o to prosić, ale można zaryzykować.

- O co ci chodzi ?

- Możesz nie mówić innym, że poprosiłam cię o pomoc ?

- Pf, a co ? Dla panny idealnej proszenie o pomoc to jakiś problem ? Wstyd ?

- Nie, tylko. Ugh, to prywatna sprawa okey ?!

No przecież nie powiem mu wszystkiego. Nie ufam mu. Jest dziwny, raz wredny i pedancki a raz pomocny i w miarę znośny. Ciekawe czy jego oddział mu ufa ... może trochę lepiej ich poznam.
Jeśli chodzi o mój problem w stosunku do mówieniu o pomocy, nikt o tym nie wie, tylko Julie z Magdą. Tylko im ufam. A no i mój brat też wie. Ciekawe co u niego, rodzice pewnie się bardzo martwią. Ale powinni dostać list że nic mi nie jest. Gdy doszliśmy na miejsce, Levi otworzył masywne drzwi i wszedł do pomieszczenia, ja szłam zaraz za nim. Potem z kierował się w stronę kuchni i krzyknął do mnie,

- Siadaj przy stole, zaraz przyniosę ci herbatę i chleb!

- Przecież sama mogę sobie przynieść śniadanie !

- Tak ? A wiesz gdzie to wszystko się znajduje czy zapomniałaś że tu jest inaczej  niż u ciebie?

Po tym zamarłam. No przecież, kompletnie zapomniałam. Usiadłam zrezygnowana z założonymi rękami i słuchałam jak Levi krząta się po kuchni.

- Ha! Tak myślałem.

Wygląda na to że dobrze się bawi drwiąc ze mnie. Chwilę później niczym kelnerka, położył na stole dwa talerze, z dwiema kromkami chleba na każdym oraz dwie filiżanki herbaty. Oczywiście potem doniósł masło i warzywa oraz sztućce. Usiadł przy stole i zaczął pić swój gorący napój. Ja zabrałam się do jedzenia. Posmarowałam chleb masłem, a potem widelcem napiłam na pomidora. Zaczęłam jeść ( bo co innego mogłabym robić z jedzeniem ? ) Chwilę potem usłyszałam głos Levi'a.

- Jak ty jesz ?

- O co ci chodzi ? Przecież jem normalnie.

- Nie, jesz jakbyś była szlachcianką albo pochodziła z rodziny szlacheckiej. To mnie śmieszy, bo chociaż jesz śniadanie to z ogromną kulturą jakbyś jadła u króla.

- Levi, zaskoczyć się czymś ? Pochodzę z rodziny szlacheckiej, to moje przyzwyczajenie tak jeść. Nic na to nie poradzę.

Wzięłam kolejnego gryza przyglądając się przy tym zdziwionemu Levi'owi. Może na zdziwionego nie wyglądał, ale widziałam to w jego oczach. Swoją drogą, ma bardzo nie typowy kolor oczu. Nie wiem czy są to niebieskie, czy czarne. Może zielone albo brązowe. Są takie inne. Typowe dla jego charakteru.

- Mam coś na twarzy ?

Kurde, zauważył.

- Przepraszam, tylko tak się zamyśliłam ... masz bardzo nie typowy kolor oczu. Mówił ci to ktoś ?

Zignorował moją wypowiedź i wrócił do śniadania. Pf, na mnie mówi że śmieszy go moje kulturalne zachowanie a sam nie może wykazać się kulturą. O 12.00 wszyscy ustawiliśmy się na niewielkim polu. Dziś pierwszy trening. W oddali widać było las, Magda oczywiście już rozszyfrowała co to za trening i teraz zakłada się z Julie o to która ma racje. Gdy już wszyscy byli na miejscu, generałowie stanęli naprzeciw nas i zaczęli ogłaszać.

- Z uwagi na to że planujemy współprace, chcemy sprawdzić jak pracujecie w grupach dzięki treningom. Treningi będą różnego rodzaju. Dziś - Wspólne zabijanie tytanów. Będziecie w grupach ćwiczyć na manekinach tam w lesie.

W tym momencie zachciało mi się śmiać, ponieważ Julie nachyliła się do Magdy i szepnęła jej

- A nie mówiłam.

Chociaż szeptała, to ja i tak zdołałam to usłyszeć. Już wyobrażam sobie minę Magdy.

- Sprawdzimy także skuteczność oddziałów. Będziecie wyruszać parami.

Wszyscy rozeszli się po swój sprzęt do manewrów. Kiedy byliśmy gotowi, zaczęli wywoływać nazwiska żołnierzy do zadania. Czyli będę musiała zabijać tytany z tym pedantem u boku, po prostu super. Okazało się że oddział specialny startuje jako ostatni, przynajmniej kapitanowie wyruszali pierwsi z oddziału. Ja przez ten czas gadałam z Magdą i Julie póki nie przyszła ich kolej, lub ktoś ich nie wezwał. Ok. 16.00 była moja kolej. Doczekałam się. Stanęłam obok Levi'a i czekałam na rozkaz wyruszenia. Kiedy taki wystąpił, jak burza ruszyliśmy do przodu. Pokaże mu na co mnie stać!
Sprawnie wykonywałam ruchy, zaczepiałam linkami o gałęzie w poszukiwaniu ofiar. Nareszcie, przed moimi oczami pojawił się pierwszy manekin. Zwiększyłam tempo przemieszczania się, by zwiększyć moją głębokość cięcia na karku. Jeśli chce się wykazać, muszę mu pokazać jak głębokie cięcia zadaje mój sposób. Lekko przekręciłam się na lewo i przygotowałam moje miecze. Nie mięło 5 sekund a kark manekina był przecięty moimi mieczami. Poszło gładko i szybko. Zaczęłam szukać dalej.

Levi P.O.V

Leciałem szybko, ale nie za szybko. Musi zaraz coś tu być. Skręciłem trochę w lewo, dawno trenowałem na manekinach. Za chwilę ujrzałem mój cel. Aby wycelować w kark, musiałbym się obrócić, spokojnie, nie takie rzeczy już się robiło. Kiedy byłem przygotowany na skręt, znowu. Znowu ona. Jak ona osiąga taką prędkość. Przyrzekam, nawet ja nie umiem takiej osiągnąć. A ona, prawie niewidoczna, przecięła kark wręcz idealnie. Gratulacje, jeszcze trochę, i zyskasz u mnie szacunek, Natalio Sakai.

Natalia P.O.V

Zabiłam jeszcze paru tytanów, To było proste jak bułka z masłem.
 Potem wróciliśmy, Levi leciał za mną, więc przyleciał zaraz po mnie.

- Robota skończona.

Odrzekłam z dumną miną. Nie wiem jak inni, ale ja jestem zadowolona ze swojej roboty,

- Źle.

- Co?!

- Mówię że jest źle. Powinniście współpracować i razem zabić manekiny, a nie pracować samodzielnie. Rozumiem że słabo wam idzie praca w grupach, ale musicie się do tego przyzwyczaić.
Dlatego jutro, kiedy wszyscy będą mieć wolne, wasza dwójka przyjdzie tu jeszcze raz i zrobi to zadanie jak należy.

Nie mogłam uwierzyć. Mam zabijać tytanów, z nim ?! I to jeszcze przepadnie mi dzień wolny.

- A co jeśli się nie dogadujemy ? Jak mamy pracować jeśli za sobą nie przepadamy.

Levi czytał mi chyba w myślach. To samo miałam na myśli. Przecież to niemożliwe, pracować z osobą której wręcz nie znosisz.

- W takim razie, musicie się polubić. Inaczej nie pozwolimy wam wyjechać za mury i będziecie musieli wykonywać dodatkowe prace. Radzę zacząć od dziś, za mało się znacie, musicie się poznać lepiej a być może znajdziecie wspólne tematy i pasje.

Że co ? Ja mam z nim się lepiej poznać ? Przecież już wiem że jest pedantem.
Generał Shadis mnie zadziwia. No ale chyba muszę podjąć się tego wyzwania.
Odwróciłam się w jego stronę z założonymi rękami i popatrzyłam złowieszczym wzrokiem.
Levi za to nie wykazywał żądnych emocji, jakby to była jakaś nowość.
Chwilę potem odwrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie, Eee co ?
Stałam wryta bo nie wiedziałam co się dzieje. Przepraszam ale gdzie ja niby mam teraz iść ?

- Idziesz czy będziesz tak sterczeć ?

Popatrzyłam znowu przed siebie, zauważyłam Levi'a który stał odwrócony do mnie z pytającym wzrokiem. Tak jak dziś rano, podeszłam do niego i razem szliśmy przed siebie.

- Levi, gdzie my w ogóle idziemy ?

- Do jadalni na herbatę, chyba nie sądziłaś że będę z tobą gadał kiedy mnie suszy.

- Czyli ty na serio zamierzasz mnie poznać ?

- No raczej, nie mam wyjścia. Nie zamierzam przez ok. dwa miesiące nic nie robić lub zajmować się cuchnącymi obowiązkami.

- No w sumie, ja bym nie wytrzymała bez wyjazdów za mury.

- Więc czemu się denerwujesz, przecież nie musisz mówić mi wszystkiego. Wystarczy tylko że cudem się polubimy i zaczniemy współpracować.

Parę minut później, znajdowaliśmy się w jadalni. Oczywiście Levi znowu mnie wyręczył w robieniu herbaty, ponieważ nadal nie wiem gdzie ona jest. A jak chciałam się dowiedzieć to mi surowo zabronił i powiedział że na bałaganie. Znów siedzieliśmy przy stole, naprzeciw siebie. Nie wiedziałam o co pytać, mało mnie interesuję jego życie i zainteresowania. W końcu on zaczął.

- Powiadasz że jesteś z szlacheckiej rodziny ?

- Ym, tak.

- Ciekawie. Jak to jest ?

- Żyć jako córka szlachcica i plotkary ? Em, nie ciekawie.

- Jeśli lubisz co dzienne wypady do ,, przyjaciół " twojej matki i na siłę zabawianie się z ich dziećmi lub kochasz ckliwe sukienki z tym cholernym gorsetem. To tak. Nie wspominając o tym co ze mną robiła gdy miałam 12 lat ...

- No co robiła, ja słucham.

- Ty serio ?

- Możesz się dziwić ale mnie nawet zainteresowała ta historia.

- Em a więc, w wieku 12 lat matka zaczęła mnie umawiać na ,, randki " Przedstawiała mnie samym lalusiom, nie było tam nikogo kto by mnie zainteresował. A matka oczywiście chciała żebym wyszła w przyszłości za bogatego idiotę w rajstopach.

- Przez ile lat cię tak katowała ?

- Przez 3 lata. Kiedy miałam 15 lat sprzeciwiłam się i poszłam spełniać marzenia do korpusu zwiadowczego. Nadal uważa że to co robię jest głupie i powinnam odejść. Ale tego nie chce. Nawet jeśli mam w przyszłości zostać starą panną. A ty Levi. Jak twoja rodzina ?

- Moja ... rodzina ? Natalia to jest ...

- Dla ciebie ciężki temat ? Spoko, rozumiem.

- Co ? Nie zaczniesz naciskać ?

- Eee, nie ? Uwierz, dzieciństwo mojej przyjaciółki to też dla niej trudny temat i dopiero po roku przyjaźni mi o tym powiedziała. Wiem co przeszła a widząc jak zareagowałeś na to pytanie, wiem że to ciężkie. Dlatego nie chce by coś się pogorszyło.

- Wiesz co, nie sądziłem że potrafisz tak rozumieć ludzi.

- To źle ?

- Nie, nawet dobrze. Masz rodzeństwo ?

- Brata, dzięki niemu sprzeciwiłam się matce. Dla niego spełniam marzenia. Wierzy że kiedyś znajdę kogoś idealnego dla mnie i nie będę sama. Kiedy wyjeżdżałam tutaj, powiedział mi bym miała oczy otwarte, ponieważ to może być osoba nawet z tond. Wątpię w jego słowa. Nie ma nikogo kto by do mnie pasował. Dobra a teraz ty powiedz coś o sobie bo to ja ciągle gadam i nic o tobie nie wiem.

- Powiedzieć ci coś czego o mnie nie wiesz ? Jestem człowiekiem tajemniczym, w zasadzie 90% ludzi tutaj wie o mnie tyle ile ty. Jedynymi osobami które wiedzą o mnie najwięcej, są Hange Zoe i Erwin Simth. Uwielbiam sprzątać.

- Uwielbiasz sprzątać ? - zaczęłam lekko się śmiać.

- Tak, co w tym śmiesznego, to moja pasja.

Może mi się przewidziało, ale widziałam cień uśmiechu.

- No okey, w porządku. Myślałam że to będzie coś w stylu, moją pasją jest obrażanie ludzi, często pobijam rekordy kamienności mojej twarzy.

Tym razem widziałam to na pewno. On się lekko uśmiechnął.

- Nie sądziłem że jesteś osobą z poczuciem humoru. Wiesz, nie jesteś taka najgorsza za jaką cię uważałem.

- Ty też nie jesteś taki najgorszy,

Potem gadaliśmy o jakiś bzdetach. On naprawdę nie jest taki zły. Chyba zaczynam go lubić, lubić jako przyjaciela, I on chyba mnie też. Potem nawet mnie odprowadził po pokój, bo nie zdążył mi czegoś opowiedzieć. Opowiadał o tym jak Hange jest dziwna i o tym jak Erwin jest nie znośny.

- Dzięki, że odprowadziłeś mnie pod pokój.

- Spoko. To ja już idę.

Obrócił się na pięcie i zaczął iść zapewne do swojego pokoju. Ja jednak, chciałam jeszcze coś dodać.

- Levi, jutro im pokażemy kto tu rządzi.

- No raczej. Dobranoc ...

- D-Dobranoc ...

On mi powiedział dobranoc ? Co mu się stało, aż tak mnie polubił przez ten wieczór. Widocznie uznaje mnie już za koleżankę. To chyba dobrze. Jutro, pokażemy że jesteśmy zgranym zespołem.

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi ...


środa, 27 lipca 2016

Attack on Titan | Nadzieja /2

Rozdział. 2. Zwiadowcy z Jeonsy - Jeonsa cz. 2


Tak oto za tydzień, będę musiał dzielić z kimś oddział. Nie chce tego, bo nie chce komuś zaufać. Ale to tylko dla dobra ludzkości, potem i tak o tej osobie zapomnę...

Levi P.O.V

Tydzień później  - 04. Kwietnia 

- Wszyscy znają plan ?! Mam nadzieję ! Nie spieprzcie tego !

- Tak jest !

I tak oto wyruszyliśmy na pomoc w pokonaniu ostatków drogi żołnierzom z Jeonsy.
Mam nadzieję że osoba z którą będę dzielił oddział będzie zasługiwała na walkę u mojego boku.

Wyruszyliśmy tak samo jak zawsze, z Shinganshiny, w formacji wymyślonej przez Erwina. Plan był następujący :
Jedziemy przed siebie póki nie spotkamy ludzi z Jeonsy. Wtedy, okrążamy ich i jedziemy razem z nimi. Jeśli jakiś tytan się pojawi, musimy sobie z nim poradzić sami. Moja drużyna sygnały dostaje dopiero wtedy gdy pojawi się odmieniec, lub co gorsze, stado odmieńców. Wiadomo czy przypadkiem nic ich nie goni ?

Droga przebiegała tak jak ich większość, czasem pojawiało się skupisko tytanów przy których trzeba było bardziej się wysilić ale obyło się ofiar. Parę osób zostało rannych w tym dwie poważnie. 
Ostatnio myślałem nad tym co powiedział mi Oluo tydzień temu.

To że nawet jeśli jesteś żołnierzem ludzkości, to jesteś pedantem. Nie wspominając o tym co ze sobą robisz. Nie zależy ci na nikim tylko na swojej reputacji wśród ludzi. 

Od tamtego czasu jest między nami ostre napięcie, to utrudnia nam pracę w grupie i obniża skuteczność mojego oddziału. Petra radzi byśmy się ogarnęli i pogodzili, chce byśmy współpracowali a nic nas nie zatrzyma od zwycięstwa nad tytanami. Ona jest chyba jedyną osobą którą poważnie traktuje z tego oddziału. Sam wybierałem tych ludzi, głównie z uwagi na to że są niesamowitymi żołnierzami i świetnie się z nimi współpracuje, ale ja jestem sobą, zasady które sobie ustaliłem cztery lata temu, uniemożliwiają dalszy rozwój naszej współpracy. Ale nie chce tego zmieniać. Tak jest mi dobrze. 

Po dwóch godzinach, zauważyliśmy ludzi na horyzoncie, To byli żołnierze Jeonsy. Z daleka było ich mniej niż nas. Udało nam się ich okrążyć i jechać według ułożonej formacji. 
Podczas drogi nie obeszło się bez użycia czarnej flary. Przecież nie na co dzień widzi się tak wielkie skupisko ludzi. Niestety był tak cichy, że żeby dowiedzieć się o jego obecności musieliśmy poświęcić prawie cały, jeden oddział z tyłu. Fakt gdyby nie Oluo to zabiłbym go szybciej i nie byłoby aż tak dużej ilości ofiar. Tak czy owak, droga powrotna była trudniejsza. Aż 15 razy atakowało nas duża ilość tytanów i inni potrzebowali pomocy oddziały specialnego. Podczas próby zabicia jednego z tytanów, jak błyskawica coś przeleciało. Było tak szybkie i zwinne, że dałem radę zauważyć tylko skrzydła wolności na zakrwawionym żabocie i długie, pasmo brązowych włosów. To na pewno była jakaś zwiadowczyni, nie jestem pewny czy z naszego korpusu. Na szczęście obniżyliśmy straty żołnierzy do minimum.

Gdy dojechaliśmy do bazy, wywołany został chaos. Kazano nam czekać i rozgościć się, póki nie ustalą łączonych oddziałów. Nagle wszędzie byli wszyscy, postanowiłem sobie darować i wyjść w spokojne miejsce. Przed bazę, tam na pewno nikogo nie ma. Przedzierałem się przez innych zwiadowców, zawsze myślałem że to miejsce jest wystarczająco duże, by pomieścić tyle osób bez wszelkich problemów. Byłem coraz bliżej, już tak mało brakowało aby dojść tam gdzie chciałem.
Jednak musiałem, wpaść na jakąś osobę i przy okazji ją przewrócić.

- Możesz trochę uważać ? Patrz gdzie idziesz ! - wykrzyczałem.

- Uważaj bo ci się jeszcze żabot pogniecie!

Nagle spojrzałem w dół, na siedzącą osobę w którą uderzyłem. Była to dziewczyna, miała brązowe włosy i szare oczy. Czułem, że gdzieś ją już widziałem. Westchnąłem i podałem jej rękę, by pomóc jej wstać. Jednak ona uderzyła w moją, wstała i otrzepała się z kurzu.

- Więc, napotkałem panią idealną która nawet nie potrafi przyjąć pomocy ? Jesteś z Jeonsy ?

- Tak, po za tym, sama potrafię wstać bez pomocy jakiegoś chłopczyka.

- Czyli mam rozumieć że w Joensie są osoby które nie umieją przyjmować czyjejś pomocy ?

Po tym, zrobiła poważną minę i poszła przed siebie przy okazji uderzając o moje ramię. Czułem jej zapach. Pachniała różami, ale czy to istotne ? Chwilę później, zatrzymała się na chwilę mówiąc ciche.

- Pedant ...

Co za wkurzająca dziewucha. Mam nadzieje że już nigdy nie będę musiał jej oglądać.
Po 15 minutach kazali się wszystkim zjawić na placu. Ustawiłem się tak jak zwykle, ludzie w Jeonsie także się ustawili tylko że za nami. Obaj generałowie wyszli przed nas, aby poinformować o połączonych oddziałach. Wyglądało to tak, że jeden z generałów wymawiał nazwisko kapitana jednego z oddziałów, potem wychodził i stawał obok generałów i czekał na osobę z którą będzie dzielić oddział. Po wymianie paru nazwisk usłyszałem kogoś znajomego.

- Zoe Hange

- Shirai Magdalena

Czyli oddziały następców generała. W Jeonsie następcą też jest dziewczyna ?
Ciekawa informacja. Potem połączyli oddział Miche'a.

- Zacharius Miche

- Kawaii Julie

Pf.. niezłe nazwisko. No dobra ale kiedy połączą mój oddział ? Chce mieć to już z głowy ...
Po krótkim czasie usłyszałem to co chciałem.

- Ostatni połączony oddział na dziś ... oddziały specialne. Levi

Kiedy szedłem na środek, czułem wzrok ludzi z Jeonsy. Są dwie opcje. Pierwsza - dziwią się dlaczego kapitan oddziału specialnego jest taki niski. Druga - dziwią się dlaczego Keith wymówił tylko moje imię. Kiedy doszedłem na miejsce. Usłyszałem nazwisko i imię drugiego dowódcy. W to co zobaczyłem, do teraz nie mogę uwierzyć.

- Sakai Natalia

Potem widziałem tylko ten grymas na twarzy który widziałem w zamieszaniu. Te brązowe długie włosy, spięte w kucyk oraz szare oczy. Niestety, to ona.

- Teraz kiedy już wszyscy wszystko wiedzą, proszę o rozejście się i przedstawienie między sobą swoich oddziałów. Jutro zaczynamy wspólne treningi a dziś wieczorem, żołnierzom Jeonsy zostaną pokazane miejsca w których będą sypiać podczas pobytu tutaj. Rozejść się !

Nie chętnie poszedłem w puste miejsce razem z moim oddziałem. Chwilę potem na przeciw nas stanął oddział Sakai.

- A więc, będziemy musieli ze sobą współpracować.

- Na to wygląda. Ja wytrzymam z tobą, nie wiem jak ty.

- Dobrze nie traćmy czasu, bo chce go poświęcić czemuś ciekawszemu niż patrzenie na twoją grymaśną mordę.

- Przynajmniej moja morda jest ładniejsza od twojej.

Przysięgam, gdyby nie fakt że to może dać początek współpracy, udusiłbym ją na miejscu.
To będzie długi czas ...

- Levi, wiem że nie przepadasz za ludźmi ale daj spokój i przejdźmy do rzeczy. Znajdź pozytywy.

Petra jak zawsze próbuje złagodzić aktualną sytuację. Można powiedzieć że trochę się jej udało.

- Niech ci będzie ... panie przodem.

- Dobrze. A więc, nazywam się Natalia Sakai, jestem dowódcą tego oddziału. A to właśnie mój niezawodny oddział. Moja zastępczyni Tara Kon, oraz reszta Yui Ikeda, Makoto Oshima i Seiji Otosaka. Teraz twoja kolej.

- A więc, jestem Levi i jestem dowódcą najlepszego oddziału ludzkości. Razem ze mną należy do niego mój zastępca . Eld Jinn, nigdy nie zawodna Petra Ral, często marudny Oluo Bozad oraz Gunther Schultz. Skończyłem.

Po tym odszedłem, sam. Czeka na mnie moja miotła i tona kurzu do posprzątania.
Petra próbowała mnie zatrzymać ale na nic. Nie wierzę że muszę dzielić oddział z nią ...
Ona jest ...grymaśna, nieznośna, okrutna... jest dużo słów którymi można ją opisać i to na zły sposób. Może nie jest taka dobra, może zginie na jednej z wypraw ? Nie no, bez przesady. Ale coś mi mówi że już ją gdzieś widziałem ... no tak ... to ona zabrała mi tytana sprzed nosa. Jestem zbyt wściekły żeby nadal myśleć o tej zołzie ... Jutro trening, pokażę jej że ze mną nie będzie jej łatwo.

Natalia P.O.V

Odszedł ... po prostu jakby nigdy nic. Co on sobie myśli ? Nie ma za grosz wstydu.
Mam nadzieję że inni tacy nie są. Ciekawe czy Magda i Julie też spotkały jakiś okropnych pedantów.

- Przepraszamy za niego, Levi po prostu nie przepada za innymi. Musicie mu wybaczyć, to po prostu on, ale jest świetnym żołnierzem.

Jakoś średnio jej wierzę ...

- Aha ...

- Natalia tak ? Chyba widzieliście się wcześniej z Levi'm. Wygląda na to że nie najlepiej zaczęliście tą znajomość ...

- Nie przepadam za takimi pedantami jak on. Po prostu, nasze osobowości są sprzeczające.

Dobra, chyba czas na znalezienie dziewczyn.

- Przepraszam was na chwilę, chce znaleźć moje przyjaciółki, są w innych oddziałach. To widzimy się później ?

Zostałam oblana ciepłymi uśmiechami moich ludzi z oddziału, jak i nowych znajomych z oddziału pedanta. Ciekawe gdzie mogą być dziewczyny ...
Po paru minutach, udało mi się je znaleźć przy stole. Podeszłam do nich i przywitałam je uśmiechem.

- Hej dziewczyny!

- Natii !!

Oczywiście Julie i jej pełna entuzjazmu odpowiedź.

- I jak ten oddział specialny Levi'a? Gościu jest chyba jakiś dziwny, nie używa nazwiska. On wie że może mieć problemy w przyszłości ?

Widzę że jak coś to Magdy nie będę musiała przekonywać o pedancie wielkim.

- Uwierzcie mi, nie wypada się z nim zadawać. To jest jeden, wielki pedant. Nie mówiąc że już wcześniej go spotkałam. Nie mogę uwierzyć że muszę pracować z kimś takim. Reszta jego oddziału jest nawet spoko, a jak u was ?

- Miche jest bardzo fajny. Z początku może wydawać się dziwny, ponieważ mnie wąchał, ale potem się uśmiechnął i już wiedziałem że mnie polubił. Jego oddział też jest bardzo fajny.

- Masz lepiej niż ja, chyba ... a jak u ciebie Magda ?

- Hange jest ... inna. Ale dałam radę przystosować się do jej osobowości z uwagi że na co dzień mam doświadczenie z taką osobą. Powiedzmy że Hange osobowością przypomina Julie. Tylko jest jeszcze gorsza. Reszta jest nawet okey.

- Rozumiem,

Przynajmniej dziewczynom trafiły się fajne osoby. Nie to co mi ... powiedzmy że oprócz pedanta wielkiego , wszyscy są spoko. Jutro pierwsze treningi. Pokażę się z najlepszej strony tak, że mu szczęka opadnie i będzie wiedział kto tu rządzi,

- Wiecie już co będzie na jutrzejszych treningach ? - zapytała nagle Julie.

- Słyszałam o walce wręcz. Ale co do tego nie jestem pewna. Znając życie, będzie coś co ma pomóc zwiększyć współprace w grupach.

Magda zawsze wie co powiedzieć. Na pewno będzie kiedyś wspaniałym generałem.
Siedziałyśmy jeszcze dobre pół godziny rozmawiając na różne tematy, Później wszyscy kapitanowie oddziałów dostali za zadanie, połączenie osób do współpracy z ich drużyn. Oczywiście musieliśmy uzgodnić to wspólnie z kapitanem oddziału z jakim jesteś połączony. Czas na kolejne spotkanie z nim ...

Znalazłam go przy ławce. Przy stole obok ławki, można było zauważyć filiżankę z herbatą i papiery dotyczące połączenia.

- Znów się widzimy ... niestety

- Siadaj i nie marudź, chcę to załatwić jak najszybciej. - jejku, jaki stanowczy.

Usiadłam obok niego i przyjrzałam się papierom. Trzeba było je wypełnić.

- A więc, wygląda na to że my musimy ćwiczyć razem.

- Raczej, w końcu jesteśmy kapitanami. Eld'a możemy połączyć z twoją Tarą, o ile dobrze pamiętam.

- Tak, zgadzam się na taki układ. Moją Yui możemy połączyć z twoją Petrą.

- A więc został Oluo z Gunthere'm oraz Makoto .. z Seiji'm ? Dobrze pamiętam ?

- Tak, tak ... - kurde, muszę przyznać że jest trochę inaczej. Chyba już wiem dlaczego jest kapitanem.

- Myślę że Olu'a połączymy z Seiji'm a Gunthera z Makot'em. Może tak być ?

- Tak.

- To chyba robota skończona. Szybko poszło. Em ... Levi ? - sama nie wiem dlaczego, ale interesowała mnie jedna rzecz.

- Dlaczego wasz generał wymówił tylko twoje imię ?

- Nie ufam ci na tyle, byś mogła wiedzieć dlaczego. Nikomu na tyle nie ufam...

- To ,,, widzimy się na jutrzejszych treningach ?

- Wygląda na to że tak.

Okey, ta rozmowa była inna. Dlaczego wydaje mi się że nie jest aż taki zły ? Zobaczymy jutro ...

To jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi ...

Dziś informacji nie było, głównie dlatego że nie miałam z czego ich zrobić :P wybaczcie. 

wtorek, 26 lipca 2016

Wieści :o

Hey wam :)

Przychodzę do was z wieścią dotyczącą postów.
Otóż jak na razie będzie pojawiać się tylko

Attack on Titan | Nadzieja

Dlaczego ? Mam wenę i nie mam pomysłu na resztę. Kiedy skończę pisać AoT to dopiero zabiorę się za inną.

Tyle chciałam ;)

poniedziałek, 25 lipca 2016

Attack on Titan | Nadzieja /1

Zmiany 

W tej części ( bo planowana jest druga B) ) Levi ma 23 lata. W czasie obrony Trostu - 30 ( Mój wymysł żeby nie było ) Jak już może wspominałam, jest to ok. 4 lata po przyjęciu go do zwiadowców i 7 lat przed wydarzeniem związanym z obroną Trostu. 
Piszę to dla sprostowania sytuacji bo wdrążałam tu dużo zmian. Żeby nie było informacje związane z postaciami też zostaną trochę zmienione i będą aktualizowane w związku z sytuacjami w rozdziałach.

Miłego czytania ;)

Rozdział. 1. Inny naród - Jeonsa cz. 1

Levi P.O.V

Kolejna wyprawa za mur, niby taka sama jak reszta ale jednak inna. Jesteśmy w drodze już od 2 godzin i nie zaatakował nas żaden tytan. Jednak plan Erwina działa. 
Te cztery lata minęły tak szybko. W tym czasie nieźle się dorobiłem, nie przeczuwałem że zajdę aż tak daleko. Własny oddział i to jeszcze najważniejszy, przydomek najsilniejszego żołnierza ludzkości. Gdyby tylko Farlan i Isabel mnie teraz widzieli ... W zasadzie to mój oddział pomaga mi o nich zapomnieć, jeśli chce być szczęśliwy, muszę zapomnieć.

- Nie zastanawia was fakt że, jeszcze nikt nie wystrzelił flary ? Nie wydaje się to wam dziwne ? - Eld zaczął nabierać podejrzeń. Rzeczywiście trochę to dziwne i inne ale przecież nikt nie powiedział że każda ekspedycja musi być identyczna.

- Nie zadawaj pytań tylko skup się na robocie - odburknąłem.

Droga przebiegała sprawnie. Od czasu do czasu widywaliśmy czerwone flary ( wykryto obecność tytana ) z różnych stron. Mieliśmy wielką nadzieje że wszystko przebiega dobrze i nie potrzebują pomocy. Po kolejnych dwóch godzinach badania terenu, została zarządzona przerwa. Tradycyjnie usiadłem na znalezionej ławce i popijałem herbatę słuchając tego co inni mają do powiedzenia.
Szczerze ? Nie lubiłem tych bredni. Nie przepadałem za nikim tutaj. Nie chce budować nowych znajomości, bo wiem że mogę ich stracić jak poprzednich ... Petra postanowiła przejść się do Keith'a po informacje dotyczące dalszej trasy. Siedzieliśmy tak jeszcze 10 minut póki nie przybiegła do nas z informacjami od generała. Wydawała się zaniepokojona.

- Złe wieści - coś musi być na rzeczy. Możliwe że nadciąga jakiś tytan lub gorzej, odmieniec.
Byłam u generała i pytałam go o trasę. Okazało się, że zgubiliśmy trop, nie wie jak wrócić.

Zdębiałem. Nie wie jak wrócić ? On się śmie nazywać generałem ?! Jeśli teraz nikt mnie nie uspokoi to do niego pójdę i wygarnę co myślę. Jednak dałem radę, spokojnie wstałem z miejsca a inni obdarowali mnie zaskoczonymi spojrzeniami. Gunther wstał razem ze mną i starał się mnie uspokoić, chociaż wcale nie miałem aż tak agresywnych zamiarów jak on myślał. Podszedłem do Keitha, a ten jakby nigdy nic :

- Levi, mogę w czymś pomóc ?

Popatrzyłem na niego przez chwilę moim wzrokiem zabójcy a potem przeszedłem do rzeczy.

- Zgubiłeś drogę do Shinganshiny i nie mamy jak wrócić ?!

Zaczerpną powietrza do płuc, westchnął i powiedział.

- Levi, właśnie staramy się zorientować w terenie, spokojnie nie pierwszy raz to się dzieje. Zaraz będzie po wszystkim.

Czułem na sobie wzrok innych żołnierzy, nie ukrywam, byłem zły. W końcu nie na co dzień dowódca gubi drogę powrotną. Plus jest taki że prawdopodobnie odkryliśmy nowy teren. Orientacja zajęła godzinę, mam nadzieję że wiedzą gdzie jadą. Kiedy wszyscy mieliśmy ruszać, ktoś krzyknął :

- Człowiek na horyzoncie ! Zauważono człowieka ! - człowiek ? Co do cholery się dzieje ?

Rzeczywiście, zszedłem z mojego konia i udałem się w stronę którą wskazywał jeden z żołnierzy. Potem tylko przyglądałem się z trudem, jadącemu na koniu i zmęczonemu mężczyźnie idącemu w naszą stronę.
Postanowiliśmy go sprawdzić, więc wysłaliśmy dwoje ludzi aby mu pomogli. Daliśmy mu trochę jedzenia i picia a jego koniowi podaliśmy wiadro z wodą. Z tony kurzu i brudu, którego miał na sobie można było dostrzec skrzydła wolności na jego plecach i ramionach.

- Kim jesteście, z kąt przybywacie i jakimi intencjami ? - zaczął dopytywać się generał.

Chłopak wstał, otrzepał się z kurzu i zasalutował.

- Harry Umari, dystrykt Nora, proszę pana ! - Nora ? Nigdy nie słyszałem ? Co to za człowiek ?

- Że z kąt jesteście ? Nigdy nie słyszałem o takim miejscu. Śmiesz kłamać dowódcy w żywe oczy ?!

- Nie, darujcie, już dwa tygodnie tak idę z trudem unikając tych potworów. Szukam drogi do domu.
Dystrykt Nora to moje rodzinne miasto, tam się urodziłem i wychowywałem. Nie zna pan ? Nora, mur Echiko, Jeonsa ? - o czym on do cholery papla ?

- Jeonsa ? Sądzę że nasz władca będzie coś o tym wiedział ... - co tu się dzieje ?

- Jeśli nie jesteście zwiadowcami z Jeonsy, to znaczy że jesteście z Kabe ! To ten drugi ród który także ma trzy mury jak nasz. On naprawdę istnieje ? Myślałem że to tylko legenda.

- Kabe ?

- Tak się u nas na was mówi. Jesteście legendą, podobno macie niesamowitych żołnierzy i waleczny naród. Jeonsa jest znana z ludzi o genialnych umysłach i niesamowitych strategiach. Wiele ludzi twierdzi że jesteście legendą, że nie ma aż tak potężnych żołnierzy, chyba się mylili. Gdy byłem mały zawsze chciałem poznać takiego żołnierza,

Nie wygląda jakby kłamał. Jego blask w oku świadczy o tym że mówił prawdę i naprawdę był szczęśliwy pomimo jego stanu. Hange która stała obok niego, uśmiechnęła się do niego i popatrzyła w moją stronę.

- Możliwe że, twoje marzenie właśnie się spełnia. Harry, poznaj Levi'a. Najsilniejszego żołnierza ludzkości.

Harry popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. Już wiem co sobie myśli. ,, To jest najsilniejszy żołnierz ludzkości ? Taki niski kurdupel jest najlepszym żołnierzem ?!" Każdy kto widział mnie po raz pierwszy tak myślał. Chociaż kogo to obchodzi. Nagle Harry powiedział coś co mnie zerwało z tropu.

- To zaszczyt spotkać nadzieje ludzkości. W Jeonsie też mamy najlepszego żołnierza, ale pewnie nie jest aż tak dobra jak ty, panie Levi.

Powoli zaczynam go podejrzewać. Czy on przypadkiem nie chce się podlizać ? Kto wie. W końcu postanowił odezwać się Erwin, wstał ze swojego krzesła i podszedł do odnalezionego.

- Powiedz, panie Umari. Pozwolimy ci jechać z nami, poprosimy naszego władce aby skontaktował się z waszym, jestem pewien że mają kontakt. W zamian za to, ty pojedziesz z oddziałem Hange Zoe i opowiesz jej o Jeonsie, dobrze ?

Tego blondyna chyba poniosło. A jeśli to nasz wróg ? Chce nas zniszczyć ? Jest człowiekiem-tytanem ?! Erwin zauważył że mi się nie podoba ten pomysł, jednak kiwną do mnie porozumiewawczo głową co oznaczało że ma to pod kontrolą. Potem wyruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem nie było tak kolorowo. Straciliśmy paru żołnierzy a kilkanaście zostało rannych, Gdy dojechaliśmy, tona gapiów zebrała się by nas powitać i oczywiście dać swoje kwaśne komentarze o tym że pewnie znów niczego nie dokonaliśmy. Oj mocno się mylili. Gdy dojechaliśmy do bazy, podszedłem do Erwina. Muszę wyjaśnić z nim tą sytuacje.

- Erwin. Co to miało być ?

- W sensie że co, Levi ?

- To z Harrym. A co jeśli ściemnia ? Co jeśli jest człowiekiem-tytanem i chce nas wybić, zabić. Oczywiście ja bym go powstrzymał, taki gnojek nie miałby ze mną szans. Ale co jeśli będzie za późno Erwin ?

- Posłuchaj. Zależy mi na tym byśmy mieli sojuszników. Jeśli zdobędziemy kontakt z Jeonsą będziemy mieli szansę się zjednoczyć. Po za tym mówił że też mają żołnierza ludzkości, kto wie, może gdybyście się zjednoczyli to byliście by nie do pokonania ? Pomysł o przyszłości. Po za tym, gdyby to co mówisz okazało się prawdą, ty zabiłbyś go bez większego problemu, w końcu już widziałem twoją furię.

- Nie wierzę, że Keith się na to zgodził.

Odszedłem z grymasem na twarzy. Czasem go po prostu mam dość, gdyby nie śmierć Furlana ... agh ! Przypomniałem sobie ! Niech to szlag. Oluo widocznie zauważył że jest ze mną coś nie tak. Idioto nie uczono cię żeby nie wpieniać mnie kiedy jestem zły ?

- Levi, wszystko w porządku ?

- Ta, chyba tak. Po prostu przypomniałem sobie pewną rzecz z przeszłości. Nic poważnego... Gdzie reszta ?

- Poszła pokazać Harremu okolice. Jest mega zafascynowany, ciekawi mnie jak jest u nich.

- Chyba będę musiał uwierzyć w te jego bajki. Wiadomo kiedy Harry ma spotkanie z królem ?

- Podobno jedzie tam z generałem jutro,

- Tak szybko ? Władca widocznie też uwierzył. Ale .. skoro zamierza się spotkać to można uznać, że po części to prawda.

Następnego dnia ...

Następnego dnia zwiadowcy mieli wolne. Ja z uwagi na to że większość osób się leniła, wziąłem moją miotłę i poszedłem zamiatać. Było to rozluźniające zajęcie, jednak czasem przypominało mi o moich zmarłych przyjaciołach, bądź mojej zmarłej rodzinie. Chociaż jestem tu już 4 lata, to i tak niestety nigdy nie zapomnę tej dwójki.

Czas szybko mijał. Udało mi się wysprzątać prawie że całą bazę. Ok. 18:00 przyjechał Harry z dowódcą. Oczywiście każdy zerwał się z miejsca i podszedł aby dowiedzieć się co udało się załatwić. Ja przysłuchiwałem się temu z daleka. 

- I jak?  Co ustalone? - Wypytywała jakaś zwiadowczyni. 

- A więc, wysłał list gołębiem i kazał czekać. Na razie nie wiemy co dalej się potoczy. Wezmą nas kiedy przyjdzie list od władcy Jeonsy.

Wysyłanie gołębiem ... zawsze wątpiłem w ten sposób komunikowania się, ale słyszałem że ponoć jeszcze nigdy nie zawiódł. Nie sądziłem że Jeonsa może być prawdą. Jedyne co robić to tylko czekać i zająć się posprzątaniem tej zakurzonej rudery.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odtajnione Informacje ( tak, będę takie robić abyście mogli więcej się dowiedzieć o moich wymysłach ) 

Gołębia Droga - władca ,,Kabe " ma kontakt z władcą Jeonsy. Kiedy chcą się porozumieć, wysyłają listy poprzez specialnie szkolone gołębie. Sposób ten jeszcze nigdy nie zawiódł z uwagi na to że tytani nie interesują się innymi stworzeniami prócz ludźmi.
------------------------------------------------------------------------

Tydzień później ...

- Levi jak ty możesz tak sprzątać ? Nie nudzi cię to ? - zapytał mnie Oluo, który siedział przy stole popijając gorącą herbatę. 

- A jak ty możesz pić w taki sposób gorącą herbatę bez poparzenia przy tym języka ? - nie denerwuj mnie człowieku ...

- Odezwał się lepszy ... pedant - ostatnie powiedział cicho ale nie na tyle bym nie usłyszał.

Zaprzestałem zamiatanie moją miotłą i odwróciłem głowę w stronę Oluo. On śmie mnie obrażać ? Wiem, że jest dobrym żołnierzem i dlatego jest w mojej drużynie, przymykałem oko na jego obelgi w moją stronę ale teraz przegiął. I nie obchodzi mnie to że jest ode mnie wyższy.

- Co powiedziałeś ? 

- To że nawet jeśli jesteś żołnierzem ludzkości, to jesteś pedantem. Nie wspominając o tym co ze sobą robisz. Nie zależy ci na nikim tylko na swojej reputacji wśród ludzi. 

W tej chwili zostawiłem moją miotłę na ziemi i podszedłem do niego. Miałem chęć mu przylać. 
W ostatniej chwili przyszła Petra.

- Co wy robicie ?! Uspokójcie się w tej chwili. Jesteśmy zwiadowcami a nie gangiem bójek. 

Masz szczęście, staruchu. Dziś nic ci się nie stanie. 

- Levi możesz przestać ? Widzę że myślisz o zemście. Daruj sobie. Jesteś poważnym żołnierzem czy zabawką do manipulacji ? Pomysł ...

Przyznam że Petra miała gadane. Ma racje, jestem poważnym żołnierzem. Muszę się ogarnąć. 

- Po za tym, Harry przyjechał ze stolicy. Mamy wieści, generał kazał stawić się wszystkim na placu, teraz.

Odstawiłem miotłę pod ścianę i poszedłem za towarzyszami. Na placu o dziwo, nie panował harmider. Ustawiliśmy się, stanąłem w pierwszym rzędzie, jak inni dowódcy oddziałów. Przed nami stał już generał razem z Harrym obok. 

- Słuchajcie żołnierze ! Może wiecie, może nie, ale zostaliśmy z tym oto żołnierzem wezwani do stolicy, by pomóc mu wrócić do domu. - nie rozumiem po co ten cały teatrzyk. Kogo to obchodzi ?

- W otrzymanym liście, dostaliśmy nie tylko informacje o tym że Umari wróci do domu, ale także szansę na to, byśmy zyskali sojuszników. Za tydzień, przyjadą do nas zwiadowcy z Jeonsy i ocenią czy warto nam zaufać. Dlatego żołnierze, będziecie ze sobą współpracować w łączonych oddziałach. Macie być godni zaufania zrozumiano ?!

- Tak jest ! 

Tak oto za tydzień, będę musiał dzielić z kimś oddział. Nie chce tego, bo nie chce komuś zaufać. Ale to tylko dla dobra ludzkości, potem i tak o tej osobie zapomnę.